niedziela, 28 kwietnia 2019

Pyrkon!

Madzia i jej koleżanka Ola wybrały się po raz pierwszy na Pyrkon. Ściślej, Madzia nie była tam pierwszy raz, bo już kiedyś byliśmy z nią - zobaczyć, co robi Mikołaj, ale była wtedy młodsza i nie kręciło jej to tak bardzo. Teraz poszła już ze świadomością tego, co chce zobaczyć. Mama Oli zadeklarowała się, że pójdzie z nimi, żeby ten pierwszy raz nie pogubiły się w tłumie (a tłumy są ogromne!). Siedziały na tym Pyrkonie całą sobotę i dzisiaj pojechały znowu, ale tym razem Pan Mąż przejął opiekę, za co go podziwiam, bo mnie szczerze mówiąc nie chciałoby się wcale i wynudziłabym się okrutnie! Myślę, że za rok dziewczyny pojadą już same. Mikołaj też gdzieś tam jest, ale on nie chodzi na cosplay, tylko na planszówki i porusza się już zupełnie sam, a nocować miał u kolegi. Tak więc okazało się, że mamy niespodziewanie prawie całą wolną sobotę, a ja mam teraz pół niedzieli tylko dla siebie... (no i dla góry prasowania...).

Dostałam od Ani - mamy Oli - kilka zdjęć. Madzia mówi, że na przyszły rok naszykuje sobie kostium cosplayowy :)





Na zdjęciu powyżej Madzia ma maskę Shreka, a kto jest z nią, tego nie wiem. Po prostu przechodząca młodzież zakrzyknęła, że musi mieć z Madzią zdjęcie :)

środa, 24 kwietnia 2019

Strajk c.d.

Takiego maila dziś otrzymaliśmy:

Szanowni Państwo,
 
dyrektorzy liceów objętych patronatem Rektora (...) zwrócili się do nas z pisemnym zapytaniem o możliwość wsparcia przeprowadzenia egzaminów maturalnych w dniach 6 - 8 maja 2019 roku. W związku z powyższym poszukujemy w naszej społeczności akademickiej osób, które, legitymując się przygotowaniem pedagogicznym, mogłyby w ww. dniach pilnować maturzystów w czasie egzaminów.
Jako władze (...) rozumiemy protest nauczycieli, jednakże nie chcemy pozostać obojętni wobec próśb dyrektorów szkół, którzy są zobowiązani do przeprowadzenia egzaminów. Dostrzegamy również niebezpieczeństwo związane z ewentualnym nieprzeprowadzeniem matur, które mogłoby skutkować utrudnieniem procesu rekrutacyjnego.
Tym samym, prosiłbym wszystkie osoby, które chciałby wesprzeć przeprowadzenie egzaminów maturalnych oraz posiadają stosowne przygotowanie pedagogiczne (ukończony kurs z zakresy psychologii, pedagogiki i dydaktyki w wymiarze minimum 270 godzin), o kontakt pod adresem (...)
 

Wygląda na to, że z naszej jednostki nie pójdzie nikt. Ciekawe, jak będzie w innych?

piątek, 19 kwietnia 2019

Wielkanoc!

Nareszcie nadchodzi Wielkanoc! Bardzo się na nią naczekałam w tym roku. Właśnie zakończyłam kuchenne zmagania, upiekłam wszystkie mazurki i inne słodkości, zrobiłam dwie sałatki (jarzynową i ziemniaczaną) i szparagi w szynce w galarecie,a także upiekłam pasztet z soczewicy i kaszy jaglanej. Żurek ładnie się ukisił i będzie ugotowany na niedzielne śniadanie. Jutro jeszcze tylko jajka i można świętować! I super, że pogoda jest taka piękna! Siedzimy ile można na tarasie i napawamy się słońcem. W ogrodzie ruszają jabłonie i wiśnia, śliwa już kwitnie, lada chwila ruszy też orzech - wszystko jakoś szybciej w tym roku i oby już nie było żadnych przymrozków. Szkoda tylko, że tak sucho, Pan Mąż kosił wczoraj trawnik i kurzu było więcej niż tej skoszonej trawy.

Ostatnio udało nam się zakończyć parę dużych projektów domowych. Przede wszystkim na dachu została położona nowa papa, bo stara zaczęła podciekać i wychodziły nam jakieś plamy na suficie w niektórych pomieszczeniach. Poza tym udało nam się wreszcie zamówić markizę na taras, bo wysłużony parasol został wyrzucony po ostatnim sezonie i nie mieliśmy nic zacieniającego, a taras jest południowy i latem trudno tam wytrzymać bez żadnej osłony. Była to dość kosztowna rzecz, ale jest naprawdę super i teraz siedzi się na tarasie komfortowo! Czekam tylko, aż będzie można posadzić jakieś kwiaty w donicach. Ostatnia duża rzecz to remont pokoju Mikołaja, który już bardzo potrzebował odświeżenia. Od zawsze ten pokój miał kolor bananowo-żółty i ten kolor już nam się mocno znudził. Tak więc od paru dni jest u Mikołaja kolor sailboat, czyli złamana biel. Zmieniłam też stary żelazny karnisz na szynę przykręcaną do sufitu i kupiłam nowe firanki. Taką szynę mamy po remoncie w salonie i uważam, że jest rewelacyjna i dużo lepsza od zwykłego karnisza. Pan Mąż miał co prawda drobny kłopot, żeby wwiercić się w żelbetowe stropy, ale dał radę. Przy okazji nastąpiło drobne przemeblowanie i czekamy jeszcze tylko na nowe lampy, żeby remont uznać za kompletny. Na zdjęciu poniżej jest jeszcze stara lampa.


I markiza:


Aaaa, i zapomniałam o najważniejszym! W środę byłyśmy z Madzią u fryzjera i Madzia ścięła włosy. Ma teraz fryzurkę do ramion i moim zdaniem wygląda jak z obrazków Małgorzaty Musierowicz, bo włoski w naturalny sposób jej się kręcą. Wygląda to ładnie i ona sama też jest bardzo zadowolona, że nie musi rozczesywać tych potarganych splotów!

Przed nami bardzo piękna Wielkanoc. Może nadrobię wreszcie zaległości czytelnicze? Ciągle czeka na mnie ostatnia część Poldarka i autobiografia Michelle Obamy.
Wesołych Świąt!

czwartek, 11 kwietnia 2019

Egzaminy, strajk, stres...

Mikołaj ma już za sobą dwa z trzech dni egzaminacyjnych, tak więc właściwie większość już za nim, bo angielski to czysta formalność. Przejrzeliśmy opublikowane w internecie arkusze i Mikołaj znalazł jakieś pojedyncze błędy, więc jeśli dobrze napisał rozprawkę i rozwiązał zadania otwarte z matematyki, powinien mieć wszystkie wyniki przynajmniej na poziomie 90%. A może i więcej!

Stres towarzyszył nam od poniedziałku, bo co prawda nasza szkoła nie strajkuje, ale bałam się, czy egzamin nie zostanie odwołany w całym kraju. Teraz pozostaje jedynie trzymać kciuki za to, żeby władzy nie strzeliło do głowy, żeby egzaminy unieważnić...

Nauczycieli popieram jednakowoż całym sercem. W normalnej szkole pracowałam niecałe dwa lata, po czym z ulgą uciekłam na uczelnię, toteż wiem, jaki to "miód", a pracowałam w naprawdę dobrych szkołach. Oby im się udało (ale po cichu myślę sobie, że może się to skończyć różnie).

piątek, 5 kwietnia 2019

Wiosennie!

Pogoda u nas wciąż fantastycznie wiosenna (oby tak już zostało!), więc korzystając z wolnego dnia, wzięliśmy się z Panem Mężem do roboty i umyliśmy wszystkie okna w domu. Na cztery ręce robota idzie szybko, PM robił czyszczenie na brudno, a ja na czysto i zupełnie nie wiem, jak radziłam sobie kiedyś bez automatycznej myjki! Trzeba było się trochę tą szmatą namachać, a teraz to sama przyjemność. Tak więc okna wymyte, firanki wyprane, PM wyczyścił też ostatnio karcherem taras i jest przyjemnie.


Z wiosny cieszą się też koty, bo mają otwarte "okienko transferowe", jak to nazywamy, i chodzą sobie do ogrodu, kiedy chcą. Obydwu trochę przybrało się przez zimę ;) Filip zwany ostatnio Mariuszkiem waży prawie 8 kg, Luna zwana Agatką coś około 5, ale latem była szczuplejsza. Ogólnie rzecz biorąc, nie lubią się nadal, Mariuszek gania Agatkę, a ona wali go łapą po nosie i syczy. To tyle w temacie wzięcia drugiego kota, żeby pierwszemu nie było nudno... Przyznać jednak trzeba, że Filip jest dużo bardziej kontaktowym kotem niż Luna i można sobie z nim nawet pogadać. Bardzo też lubi towarzyszyć nam w różnych czynnościach, dziś np. sprawdzał, czy aby dobrze myjemy te okna :)



Wszystko wskazuje na to, że Mikołaja egzaminy odbędą się normalnie, bo nasza szkoła jako niepubliczna nie strajkuje, ale co będzie potem? - absolutna zagadka. Jutro, w każdym razie, młodzież będzie przez pół dnia na szkolnym turnieju piłkarskim, a ja niestety mam zaocznych i muszę na 8 rano jechać do pracy :(


czwartek, 4 kwietnia 2019

Wczoraj...

...był bardzo dziwny dzień.
Rano mieliśmy niebezpieczną sytuację w pracy. Wszedł nam do budynku agresywny mężczyzna, najwyraźniej pod wpływem jakichś dopalaczy, bo zachowywał się bardzo dziwnie. Najpierw chodził po korytarzach, zataczając się od ściany do ściany i otwierając wszystkie możliwe drzwi, potem zaczął jeszcze krzyczeć i wygrażać studentom na korytarzach. Akurat odbywali u nas zajęcia studenci ratownictwa medycznego, wyszkoleni do takich właśnie wydarzeń, więc podeszli do gościa i chcieli mu pomóc, ale on zaczął się na nich rzucać i o mały włos doszłoby do bójki! Gdyby gość miał nóż... to nie chcę nawet myśleć, co mogłoby się stać. Na szczęście nie był uzbrojony, więc trzech (!!!) ratowników zdołało go obezwładnić, położyli go na podłodze, a świadkowie dzwonili w międzyczasie na pogotowie i policję. Karetka przyjechała, drobiazg, po jedynych 50 minutach. Policja była trochę wcześniej. Gościa zakuli i zabrali na toksykologię, ale wszyscy obecni najedli się sporo nerwów...

Wszystko to z powodu braku portiera, a to z kolei z powodu "oszczędności", do budynku wchodzi się na karty magnetyczne, ale nikt tego nie nadzoruje. Gostek wszedł jednak przez drzwi awaryjne, które sprzątaczki akurat zostawiły uchylone. Strach pomyśleć, że czasami w całym budynku jest jedna grupa albo dwie, i to złożone z samych kobiet... a wejść może tak naprawdę każdy, policja powiedziała, że to budynek użyteczności publicznej, więc o co nam chodzi. Gdyby nie nasi ratownicy, to kto wie, jak to by się skończyło.

Po południu natomiast na naszej stacji kolejowej pociąg wjechał w karetkę, która wjechała na przejazd po zamknięciu rogatek i utknęła. Kierowca nie wiedzieć czemu nie staranował szlabanu, tylko ustawił się bokiem, licząc na to, że się zmieści. Jednak nie zmieścił się i dwie osoby zginęły (lekarz i ratownik), kierowca w ciężkim stanie jest w szpitalu.
Przechodzimy przez ten przejazd prawie codziennie, idąc na spacer, wczoraj też szliśmy, ale wszystko było ogrodzone, obstawione policją, żadne pociągi oczywiście nie kursowały i dobrze, że akurat nikt z nas tego dnia nie wracał pociągiem z Poznania.
Ciężko mi zrozumieć tok myślenia tego kierowcy. Rano akurat ratownicy stanęli na wysokości zadania, ale ogólnie rzecz biorąc, o załogach karetek nie mam wysokiego mniemania... Regularnie zastawiają nam wyjazd z parkingu pracowego, bo przyjeżdżają do pobliskiego baru po spaghetti na wynos. Człowiek stoi i się złości, bo trąbić na karetkę jakoś nieswojo, no ale w końcu się trąbi, na co oni tylko kogutem błyskają i dalej czekają na to swoje spaghetti. Wciskanie się pod zamykający się szlaban też już widziałam, zresztą nie tylko w wykonaniu karetek. Z drugiej strony, pracują ciężko i zmęczeni są nieziemsko. Życia tym dwóm ofiarom nikt jednak nie wróci...