czwartek, 30 maja 2019

Pocztówki z Ulsteru

Kilka zdjęć z Derry od Mikołaja. Dlaczego mnie tam nie maaaa....!!??











Jest nawet mural z Derry Girls i sklep, do którego chodziły po cukierki.



niedziela, 26 maja 2019

Przy niedzieli

Wczoraj miałam bardzo pracowity dzień i dużo rzeczy zrobiłam, a dziś dla kontrastu nic mi się nie chce i najchętniej bym poczytała jakieś romansidło na tarasie. Niestety wieje chłodny wiatr i siedzieć na tarasie nie jest za przyjemnie, toteż chyba jednak wezmę się do jakiejś roboty i na przykład napiszę kolokwia na najbliższe dni. Mikołaj został dziś zapakowany do samolotu do Dublina i aktualnie znajduje się już nad Wielką Brytanią. Z Dublina jadą autokarem do Derry i tam będą rozlokowani u rodzin. Od jutra codziennie mają od rana zajęcia w szkole językowej, a po południu różne atrakcje, czyli np. spacer po murach miejskich, tańce irlandzkie albo podziwianie murali. W sobotę natomiast mają całodniową wycieczkę do Giant's Causeway, czyli Grobli Olbrzyma. Zapowiedziałam Mikołajowi stanowczo, że spodziewam się wielu zdjęć! No i mam nadzieję, że pogoda nie będzie tak deszczowa, jak to pokazują prognozy, ale pewnie dużych szans na to nie ma...

Mikołaj pojechał na tydzień, a Madzia wyjeżdża w środę i wraca w piątek, ale tylko na Dolny Śląsk, o co zresztą ma focha, bo też chciałaby pojechać do Irlandii albo chociaż do Niemiec (to mają obiecane za rok).

Tymczasem wczoraj mieliśmy "sytuację". W kanapie w salonie mamy schowek, a w schowku trzymamy mały odkurzacz, żeby punktowo zebrać jakieś śmieci lub kocie kłaki, które Filip produkuje w ilościach hurtowych. Wyjęłam więc odkurzacz, żeby sprzątnąć kłaki, ale nie zamknęłam kanapy, bo zaraz odkładałam go z powrotem, więc odłożyłam i zamknęłam kanapę. Po jakichś piętnastu minutach Madzia nagle wrzeszczy: MAMA! CHODŹ TUTAJ!!!! Otworzyłyśmy kanapę, a w schowku kto? - Filip oczywiście! Wszedł, jak było otwarte,  ja nie zauważyłam i zamknęłam go w środku! Dobrze, że Madzia akurat tam usiadła i usłyszała drapanie, bo mógłby tam siedzieć kilka godzin...

To mi przypomniało, jak raz zamknęłam przypadkiem obydwa koty w garderobie, bo nie wiedziałam, że tam wlazły, i poszłam do pracy. Jak wróciłam po 8 godzinach, to koty wyglądały na wyspane za wszystkie czasy, ale trzeba im przyznać, że nic nie narozrabiały ani nawet nie nabrudziły. Wyszły z garderoby i obydwa zgodnym krokiem udały się do swoich kuwet...

Jeszcze tylko o Dniu Matki. Wczoraj wykorzystałam fakt, że Mikołaj jeszcze był w domu, i pojechaliśmy do ogrodnika po kwiaty na taras (Mikołaj przydaje się jako siła fizyczna). Jak już wybrałam wszystkie kwiaty, to Mikołaj powiedział, że teraz w prezencie od niego mam sobie wybrać jeszcze jakiś kwiat, no więc wybrałam hortensję, bo uwielbiam hortensje. Od Madzi jak zwykle dostałam malowidło!



A swoją drogą, kwiaty w donicach na tarasie już mam. Klasycznie zawsze robię kompozycje z pelargonii i komarnic. Opieliłam też grządkę ziołowo-kwiatową i wsadziłam astry, bo byłam ostatnio na rynku i był pan, od którego co roku kupuję flance. Jedyne 8 zł za mendel :) - to chyba jedyne miejsce, gdzie ostatnimi czasy słyszałam słowo "mendel" :)




czwartek, 23 maja 2019

Klamka zapadła...

...i Mikołaj złożył dziś papiery do liceum. Dość długo się wahał między dwiema szkołami, 8 i 3, obydwie są bardzo dobre i tak naprawdę nie ma specjalnej różnicy, aczkolwiek szkoła 8 ma opinię bardzo wymagającej i z ciężką atmosferą - i jednocześnie jest na pierwszym miejscu w rankingach. W końcu jednak uznał, że skoro szkoła 8 otwiera 4 możliwe klasy, a szkoła 3 tylko dwie, lepiej wstawić tę pierwszą jako pierwszy wybór. Profil wybrał oczywiście tak ścisły, jak to tylko możliwe.

Teraz trzeba czekać aż dwa miesiące na wyniki rekrutacji!

Podglądam sobie stronę, na której widać wyniki naboru, i póki co, bardziej oblężone są licea z drugiej dziesiątki rankingu oraz niektóre technika. Te z pierwszych miejsc jeszcze nawet nie uzbierały wszystkich uczniów, dla których są pierwszym wyborem, no ale przed nami jeszcze tydzień składania wniosków, więc może to się jeszcze zmieni.

Tymczasem ja ledwo żyję po czterech dniach w pracy, a zaraz wybieram się na dwie wywiadówki, oczywiście obydwie muszą odbywać w tym samym dniu! Zdaje się, że w klasie Mikołaja to ostatnia wywiadówka! Zupełnie nie mogę sobie uświadomić, że jeszcze miesiąc i Mikołaj po 13 latach spędzonych w jednym zespole szkolno-przedszkolnym rozpocznie nowy etap! Gdzie ten czas się podział???

piątek, 17 maja 2019

Mokro

Ostatnio codziennie pada, nie przeszkadza mi to wcale, a nawet pomaga, bo łatwiej się skupić na pracy. Młodzież studencka nie przebiera niecierpliwie nogami pod stołem, czekając, aż skończą się zajęcia i będzie można wystawić twarz do słońca. Siedzą za to osowiali i przysypiają, ale chyba wolę to niż takie siedzenie na szpilkach. Przede mną dwa ostatnie tygodnie zajęciowe, zazwyczaj są najgorsze, w kółko zaliczenia, testy, poprawianie testów, odpytywanie, a dzięki polityce uniwersytetu mam tego sporo, bo grupy są ogromne, a ja wyrabiam prawie 2 etaty. Nawet mi się nie chce liczyć, ilu mam studentów, ale obstawiam, że około 200 albo i lepiej. Jak tu w ogóle zapamiętać tych ludzi i połączyć twarze z nazwiskami? Niemożliwość. Ale do czerwca już niedaleko, a w czerwcu tylko egzaminy i będzie lepiej! W ogrodzie kwitną konwalie, a pelargonie na tarasie to już w ogóle nie wiem, kiedy posadzę, bo pogoda nie sprzyja...


niedziela, 12 maja 2019

Gdańsk

Krótka wycieczka do Gdańska udała się nadspodziewanie dobrze, pomimo bardzo wczesnego początku dnia. Olimpiada poszła sprawnie i nasz student zdobył pierwsze miejsce ex aequo ze studentką z Krakowa. Po konkursie zostaliśmy zaproszeni na smaczny obiad u Włocha - mają prawdziwą włoską knajpkę na kampusie! - a po obiedzie okazało się, że do pociągu mamy jeszcze 3 godziny, więc poszłyśmy z koleżanką na spacer na Starówkę. Pogoda była dużo lepsza, niż zapowiadano, a Gdańsk jest jak zawsze cudowny. Szkoda, że czasu starczyło tylko na krótki spacerek, ale sprawdziłyśmy, że Neptun ciągle stoi, bursztyny na wystawach nadal są przepiękne, a i do Bazyliki Mariackiej weszłyśmy zapalić światełko dla Adamowicza.




W Poznaniu nie mamy Hard Rock Cafe, a szkoda...


Dzisiaj odsypiałam to wczesne wstawanie i podniosłam się dopiero grubo po 9. Od rana leje, ale to dobrze, niech pada jak najwięcej. Upiekłam dzieciom ciasto czekoladowe z malinami i zrobiłam granolę i staram się nie pamiętać o tym, że znowu czeka prasowanie, bo zupełnie nie chce mi się stanąć przy desce.

piątek, 10 maja 2019

I już...

Znowu jesteśmy sami. Pan Mąż wsiadł na statek tym razem w Nowym Jorku. Pisałam już o tym wiele razy jeszcze na starym blogu, ale do tego naprawdę nie można się przyzwyczaić... Takie schizofreniczne to życie. Kiedyś było trudno, bo dzieci były małe, chorowały, była kwestia opieki, a ja byłam jakoś bardziej wrażliwa i było mi ciężko samej. Teraz dzieci są prawie samodzielne, ale jak to nastolatki, wymagają konsekwentnego prowadzenia i silnej ręki, bo rozpuszczają się jak dziadowski bicz, jak tylko im trochę popuścić. Obecność ojca jednak dużo ułatwia w tej dziedzinie... A jeśli chodzi o mnie, to nagle okazuje się, że mam mnóstwo czasu, z którym nie wiem, co zrobić. Jak dzieci już całkiem wyrosną, to będę musiała znaleźć sobie jakieś nowe hobby, bo umrę z nudów. Czytanie książek już chyba nie wystarczy!

Tymczasem life goes on i trzeba dalej pchać ten wózek. W ubiegłym tygodniu miałam drobne załamanie zdrowotne, bo skusiłam się na lody, no i niestety moja nietolerancja laktozy załatwiła mi całodobowy ból brzucha. Nie dla mnie są takie rozkosze, niestety już nie! Jutro natomiast wybieram się do na jeden dzień do Gdańska, gdzie mam zasiadać w komisji na olimpiadzie językowej. Muszę wstać, bagatela, o 4.30... Zastanawiam się, w co tu się w ogóle ubrać, bo mam do spełnienia trzy warunki: 1. muszę być w miarę elegancka, 2. do Gdańska jedziemy ponad 3 godziny pociągiem, więc powinno być wygodnie i nie gniecąco, 3. ma być zimno i deszczowo. Ot, zagadka!

Natomiast wszystko wskazuje na to, że Mikołaj jedzie jednak do Irlandii, pomimo tego, że wciąż są tam jakieś niepokoje. Pieniądze wpłacone, a Brexitu na razie nie ma. Zazdroszczę mu okrutnie i zastanawiam się, czy dobrze robimy, jadąc na wakacje do Portugalii zamiast do Irlandii? Gdyby nie ten lewostronny ruch... bo obydwoje się boimy tam jeździć autem. W oczekiwaniu na wyjazd oglądaliśmy ostatnio bardzo fajny serial - Derry Girls - polecam! My oglądamy po angielsku z angielskimi napisami, celowo, bo mówią tam z fantastycznym irlandzkim akcentem. Bez napisów sama miałabym problem, żeby cokolwiek zrozumieć, a chciałam, żeby Mikołaj chociaż trochę się osłuchał zanim pojedzie. Trzeba dość mocno się skupiać, bo mówią szybko, ale śmiechu jest po pachy! A Mikołaj jedzie właśnie do Derry, więc tym bardziej go to zainteresowało :)

sobota, 4 maja 2019

Majówka

Majówka w tym roku jakaś niewyraźna, zaczęła się pogodowo nieźle, ale potem tylko zjazd w dół, dzisiaj na przykład pada - ale to w sumie dobrze, bo sucho jest strasznie i każda ilość deszczu się przyda. Cały weekend siedzimy na miejscu, bo Pan Mąż lada chwila wyjeżdża, więc chce korzystać z ostatnich chwil w domu. Wyskoczyliśmy tylko na jeden dzień na Dolny Śląsk, zajrzeć na grób babci PM, a potem zatrzymaliśmy się na chwilę w Bardo (Bardzie?), na krótką wycieczkę w góry, a raczej górki, bo wdrapaliśmy się raptem na szczyt o wysokości około 600 m npm. Madzia stwierdziła, że nie jedzie z nami i została w domu, pilnując kotów i czytając Hobbita, bo ma to jako lekturę przeczytać na poniedziałek.

Dzisiaj wybieramy się do kina na film o Szekspirze, a także muszę kupić sobie nową suszarkę do włosów, bo stara wyzionęła ducha dość spektakularnie, bo nagle strzeliła iskrami i zgasła. Ciekawe, że nie wywaliła korków! I na szczęście te iskry nie poszły w kierunku włosów...