środa, 21 października 2020

Październikowy dołek

Ogólnie rzecz biorąc, lubię październik, bo jest przyjemnym miesiącem - lubię jesienne klimaty, lubię początek roku akademickiego, i herbata jakoś dobrze teraz smakuje. W tym roku jednak ciężko się tak w pełni cieszyć jesienią. Przestałam już czytać większość artykułów w internecie, bo tylko zdołować się można. Media mogłyby trochę opanować się z tym sianiem paniki! Mikołaj siedzi na zdalnym w domu, jak na razie robią około 60% normalnych lekcji i tak chyba zostanie. Fizyki na przykład w tym tygodniu nie ma w ogóle, pan zadał im jakiś temat do przestudiowania i dopiero w przyszłym tygodniu mają mieć lekcje online (fizyki mają normalnie 5 godzin, więc...). Madzia pojechała właśnie do szkoły, być może ostatni raz w tym roku, jutro będzie na streamingowanych lekcjach, a od poniedziałku pewnie wszystkie szkoły zamkną i znów będzie siedzenie przed ekranem przez większość dnia.

Zawsze przykładaliśmy dużą wagę do tego, żeby dzieci nie siedziały godzinami przed komputerem czy konsolą; grać w gry nie mogli w dni szkolne; komputerów nie trzymali też w swoich pokojach - Mikołaj dostał komputer do pokoju dopiero na koniec gimnazjum. Teraz to wszystko poszło z wiatrem, bo raz, że muszą być na lekcjach online, a dwa, że często-gęsto praca domowa też jest zadana online albo trzeba ją mailem odesłać, więc komputera po lekcjach odłożyć nie można. Madzia ma też swój tablet graficzny i ciężko jej powiedzieć, że ma teraz rzucić rysowanie - ale być może trzeba będzie, bo ileż godzin można spędzić przed ekranem???

Przez to wszystko czuję, że muszę oderwać się chociaż na moment, w ten weekend praktycznie ostatnia szansa na ładną pogodę, więc chyba pojedziemy w jakieś ładne miejsce, żeby załadować baterie i oderwać się na chwilę od komputerów. Wieczory też zrobiły nam się podobne, gramy z Panem Mężem w Scrabble albo oglądamy coś na Netflixie, moje zajęcia salsy są zawieszone  i tyle zostało z planu wychodzenia z domu chociaż raz w tygodniu... (nawiasem mówiąc, specjalnie mnie ta salsa nie kręci i zastanawiałam się, czy jest sens kontynuować, no to chyba mam pretekst, żeby zrezygnować).

A kot Filip pomaga mi w pracy. Luna też czasami, ale ona głównie wchodzi pod kocyk i śpi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz