piątek, 19 kwietnia 2019

Wielkanoc!

Nareszcie nadchodzi Wielkanoc! Bardzo się na nią naczekałam w tym roku. Właśnie zakończyłam kuchenne zmagania, upiekłam wszystkie mazurki i inne słodkości, zrobiłam dwie sałatki (jarzynową i ziemniaczaną) i szparagi w szynce w galarecie,a także upiekłam pasztet z soczewicy i kaszy jaglanej. Żurek ładnie się ukisił i będzie ugotowany na niedzielne śniadanie. Jutro jeszcze tylko jajka i można świętować! I super, że pogoda jest taka piękna! Siedzimy ile można na tarasie i napawamy się słońcem. W ogrodzie ruszają jabłonie i wiśnia, śliwa już kwitnie, lada chwila ruszy też orzech - wszystko jakoś szybciej w tym roku i oby już nie było żadnych przymrozków. Szkoda tylko, że tak sucho, Pan Mąż kosił wczoraj trawnik i kurzu było więcej niż tej skoszonej trawy.

Ostatnio udało nam się zakończyć parę dużych projektów domowych. Przede wszystkim na dachu została położona nowa papa, bo stara zaczęła podciekać i wychodziły nam jakieś plamy na suficie w niektórych pomieszczeniach. Poza tym udało nam się wreszcie zamówić markizę na taras, bo wysłużony parasol został wyrzucony po ostatnim sezonie i nie mieliśmy nic zacieniającego, a taras jest południowy i latem trudno tam wytrzymać bez żadnej osłony. Była to dość kosztowna rzecz, ale jest naprawdę super i teraz siedzi się na tarasie komfortowo! Czekam tylko, aż będzie można posadzić jakieś kwiaty w donicach. Ostatnia duża rzecz to remont pokoju Mikołaja, który już bardzo potrzebował odświeżenia. Od zawsze ten pokój miał kolor bananowo-żółty i ten kolor już nam się mocno znudził. Tak więc od paru dni jest u Mikołaja kolor sailboat, czyli złamana biel. Zmieniłam też stary żelazny karnisz na szynę przykręcaną do sufitu i kupiłam nowe firanki. Taką szynę mamy po remoncie w salonie i uważam, że jest rewelacyjna i dużo lepsza od zwykłego karnisza. Pan Mąż miał co prawda drobny kłopot, żeby wwiercić się w żelbetowe stropy, ale dał radę. Przy okazji nastąpiło drobne przemeblowanie i czekamy jeszcze tylko na nowe lampy, żeby remont uznać za kompletny. Na zdjęciu poniżej jest jeszcze stara lampa.


I markiza:


Aaaa, i zapomniałam o najważniejszym! W środę byłyśmy z Madzią u fryzjera i Madzia ścięła włosy. Ma teraz fryzurkę do ramion i moim zdaniem wygląda jak z obrazków Małgorzaty Musierowicz, bo włoski w naturalny sposób jej się kręcą. Wygląda to ładnie i ona sama też jest bardzo zadowolona, że nie musi rozczesywać tych potarganych splotów!

Przed nami bardzo piękna Wielkanoc. Może nadrobię wreszcie zaległości czytelnicze? Ciągle czeka na mnie ostatnia część Poldarka i autobiografia Michelle Obamy.
Wesołych Świąt!

3 komentarze:

  1. Markiza bardzo praktyczna i na pewno Was ocieni w letnie popołudnie.
    A Mikołaja pokój jaki duży! - rzekło dziecię blokowisk PRLu.
    Pozdrowienia!
    novembre

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe 16 metrów 🙂 Madzi pokój jest nawet odrobinę większy.
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wesołych Świąt! Odpoczywajcie!

    OdpowiedzUsuń