Od razu więc zakiełkowała nam idea pojechania do lasu, bo może też byśmy takich nazbierali? Pan na rynku zdradził, że takie piękne grzyby rosną w Puszczy Noteckiej. Zazwyczaj jeździmy w inne miejsce, ale stwierdziliśmy, że warto eksplorować nowe tereny i w środę wybraliśmy się w tamte rejony. Madzia stwierdziła, że woli chodzić po lesie niż siedzieć w szkole i pojechała z nami (dodatkowo zachęcił ją pomysł pójścia na sushi po wycieczce...).
Tak więc z tą puszczą to jednak trzeba wiedzieć, gdzie pójść, bo jest ogromna. My tak naprawdę nie byliśmy pewni i wybraliśmy miejsce na chybił trafił z mapy.
Trzeba było trochę się nachodzić za tymi grzybami i niestety nie wskakują same do koszyka. Trochę padało ostatnio, ale nadal ściółka jest sucha i mało co rośnie. Koniec końców, znaleźliśmy chyba 7 prawdziwków różnej wielkości, kilka koźlarzy i malutkie podgrzybki. Podjechaliśmy potem kilka kilometrów dalej w inne miejsce i tam już była pustynia, nie było nic, tylko z rzadka jakiś niewielki muchomor.
Ale co pochodziliśmy po lesie, to nasze! Na grzyby już się raczej nie wybierzemy w tym roku, bo prawdziwki zaraz się skończą, a podgrzybków mam pełno jeszcze sprzed dwóch lat, a poza tym czasu nie ma i ciągle coś się dzieje. A sushi po wycieczce było, i to bardzo pyszne :)
Od wczoraj mamy to przycinanie drzew metodą alpinistyczną, faktycznie gość przypina się do drzewa i wspina się prawie na sam czubek! Dziś będzie ścinał jeszcze dwa wysokie świerki i mamy jeszcze jakieś pomniejsze gałęzie i drzewka do usunięcia. Zdecydowałam, że wytniemy wiśnię, która jakoś słabo owocuje, bo jest już bardzo stara (być może na wiosnę posadzimy nową?), a także pozbędziemy się wiechcia, który rośnie u Mikołaja przed oknem i chyba jest to jakiś nieudany cyprys. Oprócz ścinania czubków, pan przerzedza też gałęzie, więc będziemy mieć w salonie trochę więcej słońca zimą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz