czwartek, 12 września 2019

Wrzesień...

Wrzesień mnie połknął i zupełnie nie wiem, co stało się z ostatnim tygodniem. Ogólnie rzecz biorąc, ciągle coś się dzieje, ale chyba pierwszy wrześniowy szok już jest za nami i teraz będzie parę dni spokoju (tfu, tfu, na psa urok). Relację z Portugalii oczywiście jeszcze dokończę, ale najpierw trzeba by chyba zanotować kilka bieżących wydarzeń :)
1. Ciągle walczymy z wanną, póki co wanna jest górą.
Rano w dniu wyjazdu na wakacje okazało się, że jest zepsuty syfon i woda spod wanny przecieka na korytarz (a w korytarzu parkiet i drewniana ościeżnica od drzwi). Robić z tym coś nie było już czasu, więc babcia została na straży, a my wróciliśmy do tematu po powrocie. Po tych prawie dwóch tygodniach Pan Mąż z moją pomocą odpompował spod wanny ponad 15 litrów wody... to jest to, co nie wsiąkło w ściany i posadzkę. Ponieważ nie mamy ruchomej płytki (z uwagi na wielkość płytek), trzeba będzie obudowę wanny odbić, osuszyć wnętrze i zrobić nowy syfon. Najpierw trzeba było czekać na zielone światło od ubezpieczyciela, a teraz czekamy na naszego majstra, żeby znalazł wreszcie czas przyjść i to zrobić. Dobrze, że mamy w domu jeszcze dwa prysznice ;)
2. Mikołaj w nowej szkole.
Emocji było dużo, ale póki co nie jest źle! Plan ma Mikołaj bardzo dobry, trzy razy w tygodniu na 8, dwa razy na 9.45 i najpóźniej kończy o 15, a raz nawet o 12.30. W klasie 22 chłopów i 8 kobiet, wychowawczyni - młoda matematyczka. Początki jak zwykle są trochę trudne, ale już się Mikołaj zaaklimatyzował, ma też jednego kolegę, z którym jeździ pociągiem na tej samej trasie. Większość młodzieży jest spoza Poznania i nawet spoza powiatu! Rozrzut geograficzny ogromny! Pierwszego dnia mieli testy językowe i Mikołaj zarówno z angielskiego, jak i z niemieckiego jest w wyższej grupie. Z matematyki z diagnozy też dostał bardzo dobrą ocenę, więc mam nadzieję, że naukowo będzie również sobie radził.
Jak wspomniałam, jeździ Mikołaj pociągiem. Podrzucamy go na nasz dworzec autem, pociąg jedzie 15 minut na Główny, stamtąd 3 przystanki tramwajem i kawałek do dojścia - razem około 50 minut.
Zmienił się jednak cały rozkład dnia, bo każdy z nas zaczyna i kończy o innej porze. Wstajemy wszyscy wcześniej, bo o 6, co już daje nam się we znaki :( Madzia teraz też jeździ sama - autobusem, chyba że mamy jakiś interes do załatwienia w Poznaniu. Każde z nich wraca o innej porze, więc są te puzzle dość skomplikowane, a nie doszły jeszcze moje zajęcia....
Wracając do szkoły, ja z kolei zaliczam przeskok jako rodzic ze szkoły społecznej, gdzie nauczyciele są zmotywowani i chce im się proponować młodzieży różne aktywności. W liceum na zebraniu usłyszałam, że nauczyciele nie będą jeździć z młodzieżą na dłuższe wycieczki, bo nikt im za to nie płaci. Dodatkowych zajęć nie będzie, bo nie. Miasto ucięło pieniądze na dodatkową lekcję matematyki... i tak dalej. Już nie mówię o tym, że wybór trójki klasowej zajął prawie całe zebranie i oczywiście w końcu się zgłosiłam, bo ileż można czekać.
3. Madzia w 7 klasie.
Madzia też zalicza przeskok, nowe przedmioty (biologia, chemia, fizyka, geografia). Lekcji codziennie 7, dodatkowy sport, gitara i oczywiście plastyka. Mają dwa projekty z Erasmusa i Madzia ma nadzieję, że gdzieś pojedzie w tym albo w przyszłym roku. Jest też Asyż - jak u Mikołaja, ale jest i Hiszpania, Rumunia i Grecja. Madzia myśli też o konkursie z angielskiego (jest naprawdę świetna jak na swój wiek!) i z polskiego, ale to na razie chyba na zasadzie spróbowania i zobaczenia, o co chodzi.
4. Moje sprawy zawodowe (i inne).
Wrzesień to jeszcze chwila na oddech, ale powoli kształtuje mi się plan i wygląda na to, że będę pracować jeszcze więcej, niż w ubiegłym roku, bo dochodzą dodatkowe kursy i fakultety. Na domiar wszystkiego, będę więcej pracować po południu, więc już kompletnie rozjadę się z planem dzieciaków. Ostatnio przez dwa dni siedziałam na egzaminach na studium doktoranckie i było to tak męczące, że czułam się, jakby mnie czołg przejechał. Doktorantów będę też miała na fakultecie, bo mój ubiegłoroczny został dobrze oceniony...
Byłam też wczoraj u nowej dietetyczki i mam nadzieję, że dostanę wreszcie pasującą mi dietę!
5. Inne różne nie cierpiące zwłoki sprawy... jak na przykład uszkodzone komputery, wysokie drzewa w ogrodzie wymagające alpinistycznego przycinania (grożą połamaniem się przy silnym wietrze - to akurat jeszcze przed nami), wizyty lekarskie, rozmaite załatwiania i zakupy, czyli SAMO ŻYCIE!


1 komentarz: