poniedziałek, 21 września 2020

Przyspieszenie

Zawsze, jak Pan Mąż wraca, to czas przyspiesza i dużo się dzieje w krótkim okresie. Przyjechał w środę wieczorem, a już udało nam się załatwić sporo spraw. Mamy kilka ważnych rzeczy do zrobienia w domu, najważniejsza jest chyba wymiana pieca co, bo przy ostatnim przeglądzie okazało się, że ten piec może już nie przeżyć kolejnej zimy. Znając złośliwość rzeczy martwych, pewnie popsułby się w środku zimy i to w jakiś dzień wolny, więc lepiej chyba go uprzedzić i wymienić, zanim to się stanie. Poza tym musimy też przystosować pokój gościnny do tego, że będę musiała w nim za chwilę pracować, co wymagało długiej wycieczki do Ikei. Meble kupione, mają przyjechać pojutrze, już widzę tę radość ze skręcania ;) Musieliśmy też "na gwałt" kupić nowy materac i na takich oto "przyjemnościach" zeszło ostatnich kilka dni.

Ale co najważniejsze, jesteśmy razem i to jest super. Pan Mąż po takim długim okresie nieobecności w domu wymaga pewnej "reedukacji", bo odzwyczaił się od niektórych spraw. Ostatni raz nie było go tak długo w domu, kiedy wybuch wulkanu na Islandii unieruchomił ruch lotniczy, czyli 10 lat temu. Mam nadzieję, że teraz uda mu się odpowiednio długo posiedzieć w domu i wreszcie będziemy mieli wspólne święta, pierwsze od kilku lat.

Pogoda wrześniowa trzyma się pięknie, więc udało nam się zrobić grilla w ogrodzie i kilka przyjemnych spacerów. Oczywiście do dębów też pojechaliśmy :)





Chcielibyśmy wybrać się jeszcze na grzyby, a Madzia jęczy o ten Berlin - pojechała ze mną na lotnisko, ale Berlin obejrzała głównie stojąc w korku. Myślimy o krótkim wypadzie weekendowym, ale wszystko zależy od pogody. Tymczasem dziś mam do zrobienia górę prasowania, chociaż PM wcale nie przywiózł tak dużo brudnych rzeczy (zawsze jakieś zużyte ciuchy po prostu wyrzuca). Przywiózł za to dużo innych rzeczy, na przykład kilka butelek Lacryma Christi del Vesuvio (rzeczywiście jest fantastyczne!), Limoncello, butelkę likieru czekoladowego na mleku bawolic, kilka słoiczków pasty truflowej (jeden makaron truflowy już zjedliśmy!), samego makaronu też kilka paczek, kilka kawałków różnych serów, i jeszcze jakieś drobiazgi w postaci świeczek, kubka i koszulek. Tudzież dużej butelki J'adore Diora dla mnie, ale to już prezent z lotniska. Miał dwie walizki, jedną dużą i drugą małą, i w pewnym momencie myślał, że się nie zapakuje z tym wszystkim. Na szczęście jakoś się udało :)

4 komentarze:

  1. Dwa dni na dostawę z ikei? Szczęściarze! My czekaliśmy miesiąc ;/
    Fajnie, że PM już w domu, dobrego czasu Wam razem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy 🙂 A ta dostawa to trochę dłużej niż 2 dni. Kupione w piątek a dostarczone będzie w środę, ale nadal to krócej niż miesiąc u Was (to już przesada...można zapomnieć, co się kupiło 😉)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń