niedziela, 17 stycznia 2021

Do trzech razy sztuka

Pan Mąż dostał trzecie wezwanie i tym razem już nie udało się uciec, pojechał dziś rano. Chociaż właściwie dopóki nie wsiądzie do docelowego samolotu, to w sumie wszystko może się zdarzyć... Loty ma okropne, dziś rano poleciał do Amsterdamu i tam siedzi przez cały dzień, czekając na samolot do Kolumbii jutro rano. Samolot ten leci, drobnostka, ponad 14 godzin!!! - do Cartageny, z międzylądowaniem w Bogocie. Oczywiście PM musiał mieć kolejny test i kolejny wynik negatywny. Normalnie podmiany na tej linii odbywają się w USA. Dlaczego nie mogli wysłać PM do USA zamiast do Kolumbii, to jest jakaś niezbadana sprawa. Może ma to coś wspólnego z tym, że na statku był covid i teraz nikt na świętą ziemię hamerykańską nie może zejść? No cóż, jak już tam PM dotrze, to się wszystkiego dowie, ale te zagadki nurtowały nas przez ostatnich kilka dni.

Mroźno się zrobiło, ale na razie najniższa temperatura u nas to -11, zobaczymy co będzie jutro rano. Kotki są niepocieszone, że na spacerniak nie mogą wychodzić, no ale nie uśmiecha mi się, żeby zaraz lecieć z Filipem do weterynarza (on bidulek jest delikatnego zdrowia). Wczoraj wybraliśmy się na spacer do dębów, ale daleko zajść nie daliśmy rady, za bardzo wiało. Po całym człowieku było ciepło, bo ubrani byliśmy dobrze, ale twarze prawie nam poodpadały (a było tylko -2, odczucie na -8).




Młodzież też niepocieszona, bo jutro powrót do szkoły i do porannego wstawania, bez żadnej przerwy aż do Wielkanocy. Ja mam tydzień luzu w lutym, ale co to za luz, jeśli oni wstają do szkoły i wyjść z nimi nigdzie się nie da. Tyle, że od komputera trochę odpocznę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz