środa, 20 stycznia 2021

Odwilż

Dziś wszyscy zaczynamy zajęcia trochę później, więc budzik ustawiłam sobie dopiero na 8.30, ale oczywiście nie było mi dane pospać dłużej, bo obudziły mnie głodne koty. Całkiem jak na poniższym obrazku, tylko że moje nie czekają w kuchni, lecz przychodzą do naszego pokoju.


Filip wskakuje na łóżko, zaczyna deptać mi po nogach, mruczeć, a jak to nie działa, to "dyskretnie" przenosi się w okolice mojej twarzy i kontynuuje działalność. Jak już próbuje mi wchodzić na poduszkę, to nie ma sposobu, żebym się nie przebudziła. Luna ma nieco bardziej pośrednie metody - siada na parapecie i zaczyna majstrować przy rolecie, żeby wyjrzeć przez okno. Wtedy to już całkiem muszę wstać, albo żeby ją odgonić z tego okna, albo żeby podnieść jej tę roletę. Tak czy inaczej, o spaniu można zapomnieć... dziś pobudka była o 7.20 :(

Straszna zima już minęła. Wczoraj rano jeszcze odśnieżałam przed domem, a potem zaczął padać deszcz i temperatura wzrosła powyżej zera, więc wszystko topnieje. Obstawiamy zakłady, do kiedy wytrzyma bałwan. Bałwana, którego zdjęcie było w jednym z poniższych wpisów, ochrzciliśmy Czerepachem, po naszej ulubionej postaci z Rancza. Jak temperatura spadła do -10, Mikołaj stwierdził, że teraz Czerepach ma godne warunki do życia, ale teraz to tylko pozostało nam codziennie rano sprawdzić, czy Czerepach ma jeszcze głowę (póki co, ma).
Swoją drogą, mróz był solidny. W niedzielę wieczorem Mikołaj wychodził wystawić worki z papierem do recyklingu i okazało się, że klucz w drzwiach frontowych zupełnie zamarzł, przekręcił się o pół obrotu i tak został. Musieliśmy więc sięgnąć po WD-40, na szczęście podziałało i można było wyjść z domu.

Tymczasem Pan Mąż zażywa wywczasów w Kolumbii, w Cartagenie. Nie wiem, kto projektował im tę podróż, ale coś chyba grubo nie wyszło, bo statek ma tam dopłynąć w dopiero w piątek, a Pan Mąż dom opuścił w niedzielę. Mówi, że lot był koszmarny, a samolot pełny (to jest dopiero zagadka! kto lata teraz na takiej trasie???). Teraz PM z kolegą siedzą w hotelu, ale hotel mają tuż przy plaży i do tego z basenem na dachu, a w ogóle jest tam 30 stopni i w morzu też można się kąpać. Do tego wszystko jest otwarte, maseczki noszone są różnie, ale ludzie są raczej rozluźnieni i żyją normalnie. Ja tego po prostu nie pojmuję!
Najlepsza rzecz, że PM przywiezie kilka paczek prawdziwej kolumbijskiej kawy. Kawa, którą normalnie sprzedaje się u nas, tamtej do pięt nie dorasta. Smak niebiański, a do tego daje takiego kopa, że można od razu góry przenosić :)
Parę zdjęć od PM. Teraz wszyscy mocno wizualizujemy wakacje! 





2 komentarze:

  1. Fotki faktycznie cieszą oczy ;)) Z przyjemnością popatrzyłam.
    Zgadzam się, że dobra, aromatyczna kawa to podstawa!
    U mnie silny mróz odpuścił, ale wciąż sypie śnieg.

    OdpowiedzUsuń
  2. 7:20 to i tak dobra pora. U mnie 6:20 ;) Miskę napełniam na autopilocie i uciekam spać do budzika ;)

    OdpowiedzUsuń