W piątek byłam na kolejnym szczepieniu przeciwko covid. Tym razem nie było tak ulgowo, bo po pierwsze była bardzo długa kolejka, oprócz nas pracowników stali też studenci i seniorzy. Po drugie, słyszałam od wielu osób o odczynie poszczepiennym po drugiej dawce i faktycznie mnie też to dopadło. Zaczęłam źle czuć się w piątek wieczorem, no i całą sobotę miałam właściwie z głowy. Nie wiem czemu strasznie bolało mnie w krzyżu, trochę jak przy grypie - takie łamanie w kościach, plus ból głowy, osłabienie i stan podgorączkowy (To na pewno przez to 5G, które Ci wszczepili - zawyrokowała Madzia z właściwą dla siebie ironią). Dziś na szczęście jest już o wiele lepiej, boli mnie trochę miejsce wkłucia, ale funkcjonuję prawie normalnie. Cóż - lepsze to niż covid, i trzeba tylko mieć nadzieję, że odporność utrzyma się jak najdłużej. Podobno w marcu nasi studenci mają wrócić na zajęcia stacjonarne, szkoda tylko, że nie z nami, bo języki mają zostać online do końca roku akademickiego.
niedziela, 7 lutego 2021
Druga dawka
Tak ładnie jak na powyższym zdjęciu było w ubiegłą niedzielę, od tej pory zatoczyliśmy pełne koło pogodowe, śnieg stopniał, przez kilka dni było dobrze powyżej zera, a teraz znowu jest zimno, do tego wieje wschodni wiatr, i zapowiadane są opady śniegu. Przydałoby się, bo martwię się o moje roślinki, czy aby wszystkie przeżyją minus kilkanaście stopni przez parę dni.
A taki widok można u nas ostatnio zaobserwować, idąc do łazienki w celu umycia rąk.
Został mi ostatni tydzień do przerwy międzysemestralnej i już po prostu nie mogę doczekać się kilku dni bez potrzeby siadania w pokoju "wykładowym" przed ekranem komputera. Mam co prawda trochę zaległej roboty, ale już nawet zabranie laptopa do salonu zmienia nieco perspektywę. Pokój wykładowy jest bardzo miły, no ale niestety kojarzy się z pracą i z Zoomem. A pracy mam trochę, bo moje wydawnictwo zgodziło się przyjąć kolejny podręcznik, dość niszowy w tematyce, ale takiego jeszcze na rynku nie ma, więc może się dobrze rozejdzie. Materiał mam praktycznie gotowy w formie skryptu dla studentów, ale muszę go jeszcze trochę dopracować, wygładzić i będzie git.
Poza tym kończę powoli fakultety i póki co, zapowiada się, że na drugi semestr nic nie wejdzie w to miejsce! Dostanę tylko dwie grupy z pierwszego roku, bo jeden z kierunków rewolucyjnie zaczyna w tym roku od semestru letniego.
Wiosna coraz bliżej i staram się mieć zawsze w domu świeże kwiaty, żeby sobie o tym przypominać. Kupiłyśmy sobie z Madzią w Auchanie hiacynty w mchu i teraz mamy rywalizację o to, który hiacynt pierwszy zakwitnie. Mój dzisiaj wychodzi na prowadzenie.
Jestem trochę spokojniejsza o rekrutację Madzi do liceum, bo przeszła do etapu wojewódzkiego z dwóch konkursów (polski i angielski) i myślę sobie, że jeśli nawet nie zostanie laureatką, to punktów do tytułu finalisty na pewno uzbiera, a to już przelicza się na 7 dodatkowych punktów rekrutacyjnych. Szkołę pierwszego wyboru ma już wstępnie wybraną, nie jest to szkoła ze ścisłej czołówki (takiej nie chciała), ale nadal jest to szkoła bardzo dobra. Madzi zależy na języku rosyjskim i pod tym kątem szuka klasy, a poza tym jest kwestia dojazdu, który do tej wybranej szkoły jest bardzo dobry. Mam nadzieję, że powiedzie jej się. Gdyby musiała zdawać egzamin, to musi się przyłożyć do matematyki, bo ostatni próbny poszedł jej kiepsko - ale właśnie zapisała się na dodatkowe zajęcia z matmy i może jakoś podgoni. A może stanie się cud i nie będzie musiała się tym przejmować.
Pan Mąż w Nowym Jorku, nie wypuszczają ich z portu ze względu na śnieżycę, i dziś takie zdjęcie dostałam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz