czwartek, 22 kwietnia 2021

Atak krwiożerczej firanki

 Wiosna pokazuje się nieśmiało i powoli, ale nieuchronnie. Oto dowody:


Forsycja jest w tym roku dosłownie obsypana kwiatami, w takim stanie to jeszcze jej nie widziałam od tych 15 lat, które tu mieszkamy. Kwiaty na dole to morele, aktualnie po dzisiejszej wichurze prawie nic już z nich nie zostało, ale w kolejce czekają brzoskwinie i jabłonie. Mogłyby sobie jeszcze poczekać, bo nocami mogą być przymrozki.

Dziś mieliśmy w domu atak krwiożerczej firanki. Siedziałam rano w łazience, dokonując czynności kosmetycznych, gdy nagle usłyszałam za drzwiami przeraźliwy koci wrzask, huk i brzęk spadających skądś przedmiotów. Wypadłam z łazienki i moim oczom ukazał się taki widok:


W holu mamy okno, a pod oknem stoi biurko, z którego już nie korzystam i chcę się go w ogóle pozbyć. Koty dość często wchodzą na parapet za firankę, no i firanka musiała któregoś zaatakować, bo uciekł z parapetu razem z nią oraz z większością rzeczy leżących na biurku. Na zdjęciu tego nie widać, ale pod biurkiem był niezły bajzel z papierów! Po chwili okazało się, że zaatakowany został Filip - wiadomo, musiał bronić się przed krwiożerczą firanką - co go tak zestresowało, że uciekł czym prędzej na górę i furczał z oburzenia. Przez dobrą godzinę bał się zejść na dół, siedział na schodach i zerkał przez szczebelki, czy aby nie wraca firankowy potwór. Potem razem ze mną obszedł wszystkie pomieszczenia, bo a nuż potwór mógł gdzieś się schować :) 
Tak Filip wypatrywał potwora:
Na szczęście karnisz się ostał, więc tylko przypięłam firankę z powrotem i przy okazji zrobiłam porządek z tym bordello na biurku. Muszę się wkrótce zająć wystawieniem go na sprzedaż, bo mam koncepcję na zmianę tego pomieszczenia na dole (to jest hol, ale zbyt przestronny; nasz dom ma tę wadę, że ma niestety spore hole oraz schody zajmujące masę miejsca).

Z innych ciekawostek, musiałam ostatnio w klubie tenisowym podpisać umowę stypendialną, żeby Mikołaj mógł chodzić na swoje treningi. Umowa opiewa na 3 miesiące i stoi w niej, że klub będzie wypłacał miesięcznie 1 zł stypendium :) Do jakich absurdów doprowadzają te durne przepisy. Licencję zawodnika już dawno wykupiłam. Mikołaj ma treningi z trzema innymi osobami i z trenerem, miejsca na korcie jest masa, na razie jeszcze w namiocie, ale lada chwila przejdą na zewnętrzny kort. Prędzej można złapać wirusa w sklepie albo w komunikacji miejskiej...
Wkurza mnie też przedłużenie zamknięcia salonów fryzjerskich, niedługo będę z moich włosów mogła upleść sobie warkocze, co prawda poniekąd siwe, ale zawsze. O zamkniętych na cztery spusty szkołach już nawet nie ma co gadać, ja już pożegnałam się z nadzieją, że moje dzieci w tym roku szkolnym zasiądą jeszcze w ławce. Ja za to, zaszczepiona od stycznia, też na razie żadnych studentów nie spotykam, chociaż bym mogła. Piekło i szatani...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz