Nie mogę ostatnio zebrać się do pisania, w obliczu wojny wszystkie inne problemy i zaprzątające nas sprawy stały się błahe i zeszły na drugi plan. Wszystko niby dzieje się jak zawsze, dni lecą swoim trybem, ale w sercu ciężar i trudno w ogóle czymś się cieszyć. Kto wie, czym to się wszystko skończy... Pierwsza rzecz codziennie rano to sprawdzenie wiadomości w telefonie, czy Kijów się trzyma, czy nie wydarzyło się to najgorsze. Do tego Pan Mąż miał wyjeżdżać do pracy, wyjazd ciągle się przesuwał i przesuwał z różnych powodów, w końcu PM wyjechał wczoraj i dziś stwierdziłam, że muszę założyć sobie blokadę na czytanie wiadomości, bo chyba oszaleję. Zaczęłam dochodzić do stanu, w którym najpierw zastanawiałam się, czy mam dość zapasów, żeby przeżyć dwa tygodnie oblężenia, a potem myślałam, co trzeba mieć pod ręką, jakby przyszła nagle konieczność uciekać (a jak już tu kiedyś pisałam, w mojej rodzinie wydarzył się już przypadek przymusowego opuszczenia domu w środku nocy... jeśli chodzi o Rosjan, jestem w stanie uwierzyć we wszystkie szykany ze strony tego narodu).
Po głębszy oddech dobrze iść nad rzekę, woda wyjątkowo wysoka w tym roku i fragment ścieżki był przez kilka dni zalany.
Żal mi strasznie tych wszystkich uciekinierów. Nie jestem w stanie nawet postawić się w ich położeniu (a kto wie, czy nie będę kiedyś musiała). Na razie nie przyjmujemy nikogo do domu, dom niby duży ale dość otwarty i ciężko w nim o prywatność. Musiałabym zrezygnować z sypialni, łazienki i pokoju, gdzie pracuję, a dodatkowo Mikołaj jest tuż przed maturą, więc potrzebuje ciszy i spokoju. Nie wykluczam jednak, że będzie trzeba kogoś na dłużej lub krócej ugościć, wtedy trzeba będzie się spiąć i pomóc, chociaż na trochę. Póki co, zapisałam się na wolontariat u nas w mieście, są porządnie rozpisane dyżury i na razie praca polega na segregowaniu darów. Uciekinierzy wolą chyba zostawać w większych miastach, tutaj na razie specjalnie ich nie widać, aczkolwiek pracownicy z Ukrainy są i tutaj, wielu ich pracuje na przykład w piekarni. A Pan Mąż jechał wczoraj pociągiem do Berlina i cały pociąg zapchany był uchodźcami.
Z rzeczy codziennych, od tego tygodnia wracam do pracy stacjonarnej, na razie na dwa dni w tygodniu, pozostałe dwa dni będę realizować zdalnie. Mikołaj zaczyna wreszcie odczuwać potrzebę podjęcia poważnych decyzji dotyczących przyszłości. Koleżanka poleciła mi panią, która robi tzw. kompas kariery, czyli szczegółowe doradztwo zawodowe, i z tego wyszło Mikołajowi kilka najlepszych dla niego opcji: (1) informatyka z ekonometrią albo analiza finansowa, (2) matematyka ze statystyką, (3) kierunki inżynieryjne na politechnice. Bardzo jestem ciekawa, co z tego ostatecznie wybierze. Madzia natomiast podarowała nam ostatnio taki oto rysunek - to Filip siedzi na schodach i patrzy w okno.
Z Filipa to niezła kulka szczęścia! :)
OdpowiedzUsuńJa staram się ograniczać sprawdzanie wiadomości, z kiepskim skutkiem. Wchodzę na IG i oglądam rolki o kotkach i pieskach oraz urywki Przyjaciół, przynajmniej na rolkach nie ma wojny.
O Ruskich to moja babcia zawsze mówiła, że jak weszli Niemcy, to po prostu była wojna. Ale: niemiecki lekarz wyleczył rocznego wtedy mojego wujka z zapalenia płuc, drugi (już nie pamiętam czemu) nakleił na drzwiach domu kartkę z napisem tyfus, co dało dziadkom dwa miesiące spokojnego przygotowywania kontrabandy (pradziadek był rymarzem). Natomiast gdy weszli Ruscy, to była dzicz i prymitywy, ogarnięta najgorszymi instynktami swołocz.
Eh. Obyśmy zdrowi byli, kochana.
No właśnie. Fast forward 80 lat i ludzie niczego się nie nauczyli, to jest strasznie przygnębiające...
UsuńSwietny pomysł z tym kompasem kariery! Nie wiedziałam, że takie coś istnieje, a sama chetnie w którymś momencie skorzystam! DZIĘKI! :)
OdpowiedzUsuńJustyna, jak chcesz namiar na tę babkę, z którą robiliśmy, to daj znać. Ona jest naprawdę dobra, mieszka gdzieś pod Warszawą, ale wszystko można zrobić online.
Usuńw ogóle to bardzo chętnie, ale się przypomnę, jak będę potrzebować! Lilka pójdzie, gdzie sie dostanie, ale z Łucją za te trzy lata to będziemy się MOCNO zastanawiać! :)
UsuńOch, jak że cieszę sie, że udało mi się w końcu zalogować :) Masz gdzieś jeszcze namiar na tę babeczkę z kompasu kariery?
OdpowiedzUsuń