niedziela, 10 marca 2019

Irytacje

Miała być relacja z Madrytu, ale nie mogę się zebrać, bo ciągle się coś nowego dzieje. Przede wszystkim, jakiś czas temu pewne wydawnictwo zwróciło się do mnie z pytaniem, czy mogłabym opracować ćwiczenia do książki z fiszkami z języka angielskiego w medycynie. Obejrzałam z grubsza przesłany materiał, oszacowałam czas pracy w stosunku do proponowanego wynagrodzenia, i powiedziałam tak. A teraz siedzę i klnę na czym świat stoi, bo jest to potężny pożeracz wolnego czasu, a materiał okazał się tak idiotycznie skompilowany, że znajdują się na nim prawie same rzeczowniki, w dodatku kretyńsko dobrane (np. Meniere disease - choroba Meniera, no nie trzeba być geniuszem, żeby się tego domyślić!).
Oczywiście zrobiłabym im to dużo lepiej, ale nie w tym czasie i nie za takie pieniądze, ale odpowiedź była rzecz jasna, że nie, toteż pracuję na tym, co mi dali, i klnę j.w.
Teraz też właśnie piszę bloga zamiast ćwiczeń ze schorzeń laryngologicznych, do których nie wiem czemu doczepiono zęby...
Po drugie, sprawa Mikołaja... tuż przed naszym wyjazdem otrzymaliśmy wyniki konkursu z geografii, Mikołaj dostał 39 punktów, do laureata trzeba było mieć 45. 39 punktów daje mu tytuł finalisty i dodatkowe 7 punktów w rekrutacji, co już jest fantastycznym osiągnięciem, ale jemu oczywiście nie starcza. Wyniki opublikowano we wtorek, a w czwartek rano mieliśmy wyjeżdżać do Madrytu. Wgląd do prac i odwołanie mogliśmy załatwić w środę, ale obydwoje z Panem Mężem stwierdziliśmy, że skoro brakuje mu aż 6 punktów, to w ogóle bez sensu jeździć i się bujać z tym odwołaniem.
Po czym dwa dni temu okazało się, że kolega Mikołaja, któremu zabrakło 4 punkty, odwołał się i te 4 punkty mu doliczono!
Mikołaj obraził się na nas śmiertelnie, takiego focha nie miał jeszcze nigdy, całą sobotę nie odzywał się do nas W OGÓLE. Fakt, można było pojechać, co by to zaszkodziło, no ale mądry Polak po szkodzie. Kto by jednak mógł przypuszczać, że można po fakcie doliczyć aż 4 punkty??? Piszę testy i egzaminy od lat i nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja, no 1-2 punkty to można zgubić przy podliczaniu, ale cztery??? Jak już było takie zdarzenie, to przeglądałyśmy wszystkie testy i dopisywało się wszystkim te brakujące punkty. Jest to wszystko bardzo nie fair i trudno się dziwić Mikołajowi, że ma żal. Ja też mam żal i poczucie niesprawiedliwości. Chyba jutro zadzwonię do kuratorium i chociaż wyrażę swoją opinię na ten temat, to może trochę mi ulży.
Pomijając te automatyczne 200 punktów, które dostałby za laureata, Mikołajowi chyba najbardziej uwiera konieczność zdawania egzaminu z przedmiotów przyrodniczych, laureat daje zwolnienie i to mu chyba najbardziej ciąży! Oprócz ambicji oczywiście...
Okazało się jednakowoż, że można aplikować do aż dziewięciu szkół (zamiast trzech), więc stresu nie powinno być, na pewno dostanie się do dobrej szkoły, ale na co nam w ogóle te wszystkie nerwy?

2 komentarze:

  1. Współczuję Mikołajowi. Będzie się chłopak teraz tym gryzł. : (

    OdpowiedzUsuń
  2. No masz!
    Zadzwoń koniecznie i zapytaj, bo rozbieżność punktowa ogromna.

    OdpowiedzUsuń