piątek, 10 maja 2019

I już...

Znowu jesteśmy sami. Pan Mąż wsiadł na statek tym razem w Nowym Jorku. Pisałam już o tym wiele razy jeszcze na starym blogu, ale do tego naprawdę nie można się przyzwyczaić... Takie schizofreniczne to życie. Kiedyś było trudno, bo dzieci były małe, chorowały, była kwestia opieki, a ja byłam jakoś bardziej wrażliwa i było mi ciężko samej. Teraz dzieci są prawie samodzielne, ale jak to nastolatki, wymagają konsekwentnego prowadzenia i silnej ręki, bo rozpuszczają się jak dziadowski bicz, jak tylko im trochę popuścić. Obecność ojca jednak dużo ułatwia w tej dziedzinie... A jeśli chodzi o mnie, to nagle okazuje się, że mam mnóstwo czasu, z którym nie wiem, co zrobić. Jak dzieci już całkiem wyrosną, to będę musiała znaleźć sobie jakieś nowe hobby, bo umrę z nudów. Czytanie książek już chyba nie wystarczy!

Tymczasem life goes on i trzeba dalej pchać ten wózek. W ubiegłym tygodniu miałam drobne załamanie zdrowotne, bo skusiłam się na lody, no i niestety moja nietolerancja laktozy załatwiła mi całodobowy ból brzucha. Nie dla mnie są takie rozkosze, niestety już nie! Jutro natomiast wybieram się do na jeden dzień do Gdańska, gdzie mam zasiadać w komisji na olimpiadzie językowej. Muszę wstać, bagatela, o 4.30... Zastanawiam się, w co tu się w ogóle ubrać, bo mam do spełnienia trzy warunki: 1. muszę być w miarę elegancka, 2. do Gdańska jedziemy ponad 3 godziny pociągiem, więc powinno być wygodnie i nie gniecąco, 3. ma być zimno i deszczowo. Ot, zagadka!

Natomiast wszystko wskazuje na to, że Mikołaj jedzie jednak do Irlandii, pomimo tego, że wciąż są tam jakieś niepokoje. Pieniądze wpłacone, a Brexitu na razie nie ma. Zazdroszczę mu okrutnie i zastanawiam się, czy dobrze robimy, jadąc na wakacje do Portugalii zamiast do Irlandii? Gdyby nie ten lewostronny ruch... bo obydwoje się boimy tam jeździć autem. W oczekiwaniu na wyjazd oglądaliśmy ostatnio bardzo fajny serial - Derry Girls - polecam! My oglądamy po angielsku z angielskimi napisami, celowo, bo mówią tam z fantastycznym irlandzkim akcentem. Bez napisów sama miałabym problem, żeby cokolwiek zrozumieć, a chciałam, żeby Mikołaj chociaż trochę się osłuchał zanim pojedzie. Trzeba dość mocno się skupiać, bo mówią szybko, ale śmiechu jest po pachy! A Mikołaj jedzie właśnie do Derry, więc tym bardziej go to zainteresowało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz