wtorek, 18 czerwca 2019

Filip

Bałam się dzisiejszego dnia, ale na szczęście dobiega już końca.
Filip nie miał tomografii, bo lekarze obawiali się go znieczulać, zwłaszcza, że w perspektywie będzie kolejne znieczulenie. Zrobili mu echo serca oraz rtg z kontrastem, diagnoza przepukliny się potwierdziła, ale na szczęście w dość optymistycznym wariancie, bo powinno dać się to zoperować. Zapisałam go na zabieg na 4 lipca.
Od rana krążyłam dziś po mieście, bo klinika jest dość oddalona, trzeba było go zawieźć, po południu odebrać, w międzyczasie jakieś zakupy, i teraz padam z nóg, bardziej chyba z nerwów i emocji, ale jeżdżenie po mieście w godzinach szczytu też nieźle daje popalić.
Filip obraził się na nas śmiertelnie i udaje, że nas w ogóle nie zna.
Na uspokojenie zrobiłam 15 słoiczków dżemu z truskawek, bo akurat były na rynku w dobrej cenie, a gdybym nie zrobiła dziś, to jutro na pewno nie, a do czwartku mogłyby już nie wytrzymać.
Jutro będzie bowiem także męczący i emocjonujący dzień. Zakończenia szkoły mam dwa, bo normalna uroczystość u Madzi jest rano, a o 17 odbywa się część Mikołaja, która potrwa długo, bo po części oficjalnej, planowanej na około 2 godziny, będzie jeszcze część nieoficjalna z poczęstunkiem i tańcami. Ja mam zawsze na takich uroczystościach skłonność do wzruszania się, bo oczy mam raczej na mokrym miejscu, więc emocji znowu będzie co niemiara... Ale w końcu dla Mikołaja i dla nas jest to koniec pewnego etapu w życiu! Młodzież przygotowuje swoje przedstawienie, ale także i my jako rodzice mamy swoją tajemną część.
A ostatnio taki oto gość do nas zawitał. To drzewo mam przy samym tarasie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz