piątek, 26 lipca 2019

Koncert

Novembre, miałaś rację :) Koncert był czadowy! Wszystko udało nam się gładko, dojechaliśmy na Śląsk zgodnie z planem, odebraliśmy bilet w kasie, dotarliśmy do hotelu i nawet zostało nam sporo czasu na obiad na gliwickim rynku (przy okazji dokonałam kulinarnego odkrycia - zapiekanki na bazie kaszy - dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?). I wreszcie przyszedł czas na gwiazdę wieczoru. Nie zawiedliśmy się :) Byliśmy z Panem Mężem kilka lat temu na koncercie Rammsteina w Gdańsku, ale to była zamknięta hala, zimą, i pirotechnika siłą rzeczy musiała być trochę ograniczona. Teraz za to dali czadu!!! No i było głooooośno... jeszcze wczoraj dzwoniło mi w uszach. Madzia była przeszczęśliwa. Dawno nie widziałam jej takiej zachwyconej! Mikołaj jakoś przeżył ten hałas i nawet nie narzekał.
Jedyny problem spotkał nas po koncercie, bo musieliśmy przez godzinę czekać na parkingu, aż zaczną nas wypuszczać, i spać poszliśmy dopiero przed drugą w nocy. Ale i tak nikt z nas prędzej by nie zasnął po takich wrażeniach!
Swoją drogą, co muzyka potrafi zrobić z ludźmi... gdzie indziej w Polsce można usłyszeć cały stadion skandujący "Deutschland"? ;)






Teraz mam dwa i pół dnia w domu, a potem mam kolejny wyjazd, tym razem sama jadę do Warszawy, bo muszę pomóc Sister pozbierać się po operacji. Dzieci zostaną same na gospodarstwie. Mam nadzieję, że Sister szybko się pozbiera, bo jak zwykle wszystko dzieje się naraz. Mam urodzaj jeżyn, które trzeba na bieżąco przerabiać, a za tydzień wraca Pan Mąż. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz