poniedziałek, 1 lipca 2019

Wakacyjnie

Wakacje w domu też mają swoje dobre strony, lubię spędzać czas u siebie :)
W tym roku początek wakacji spędzamy stacjonarnie, bo raz, że wspólny wyjazd mamy zaplanowany dopiero na drugą połowę sierpnia, a dwa, że nie mam komu zostawić kotów, jeśli chciałabym pojechać gdzieś z dzieciakami na kilka dni. Na dłużej przyjeżdża moja mama, ale nie będę jej co chwila ciągać na te 400 km. Madzia jedzie za tydzień na obóz sportowy, a Mikołaj nie jedzie nigdzie w tym roku, ale zapisał się z kolegą na zajęcia z programowania.
Póki co, leniuchujemy... Madzia bardzo dużo śpi, twierdząc, że odsypia całoroczne poranne wstawanie. Przy czym nie siedzi po nocach, ja chodzę spać później niż ona i jak idę do siebie, to ona już śpi. Mikołaj czeka na wyniki rekrutacji i chwilowo nie robi nic specjalnego, bo koledzy mu się rozjechali. Mamy w planach kilka wycieczek jednodniowych, plus jedna z nocowaniem, bo mam bilety na Rammsteina, na który to właściwie miał jechać z Madzią Pan Mąż, a ja na doczepkę, ale ponieważ zmienił się rozkład jazdy, muszę to ogarnąć sama. Nawiasem mówiąc, bilety są imienne i jest to dość kłopotliwe, żeby zmienić na inne imię... (a do tego 50 zł extra płatne!!!).
Co do operacji Filipa, zdecydowałam, że przełożę ją jednak na wrzesień, bo on póki co funkcjonuje bardzo dobrze, a ja boję się odrobinę powikłań pooperacyjnych w tych temperaturach... Poza tym nie chciałabym zostawiać babci kota z problemem, a tak naprawdę nie mam pewności, czy ta operacja w ogóle się powiedzie. Może być tak, że zaniosę do kliniki kota w dobrym stanie i już go stamtąd nie odbiorę. Ciężka decyzja!
Dużo czytam i dla odmiany jestem w tzw. literaturze kobiecej. Wciągnęłam się w Lucindę Riley i przeczytałam wszystko, teraz napoczynam Santę Montefiore, a wczoraj wieczorem otworzyłam "Służące do wszystkiego" i przeczytałam od razu połowę, nie mogąc się oderwać. Serialowo, odcinek po odcinku leci "Milczący świadek", jestem już na 16 sezonie z 22 (zaczęłam dobry rok temu jako dodatek do prasowania i wkręciłam się).
W ogrodzie posucha, zamiast trawy mam step. Kupiłyśmy z Madzią nadmuchiwany basen i młodzież pluska się, jakby miała nie naście, a po 7 lat. Porzeczki zdążyliśmy oberwać i przerobić, agrest opadł z krzaka cały, zanim zdążył dojrzeć, ale za to znowu zapowiada się obfitość jeżyn. I po raz pierwszy od kilku lat zakwitła mi juka :) Poniżej jeszcze moje drzewko figowe, o którym pisałam ostatnio.



5 komentarzy:

  1. Jakie piękne drzewko figowe, gratuluję! Jeszcze trochę i pewnie będzie owocować ;-).
    Patrzę po mapie, odliczam te 400 km i zastanawiam się, jesteś dziewczyną z Mazur czy z gór? ;-) Zaintrygowałaś mnie ;). No, jeszcze rzeszowszczyzna/lubelszczyzna wchodzą w grę.
    Chyba, że Twoja mama się przeprowadziła niedawno w zupełnie nie-rodzinne Ci strony, i cała moja dedukcja idzie do kosza :D.
    Pozdrowienia!
    novembre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie wiem, czy będzie owocować, bo figowce jak się okazuje są dwupienne, są osobniki męskie i żeńskie. Nie mam pojęcia, jaki mamy, bo jeszcze nam nigdy nie zakwitł. Owocują jedynie żeńskie. Cóż - pożyjemy, zobaczymy (mam nadzieję).
      Co do tych kilometrów, to wychodzi również Świętokrzyskie :) Ale już od ponad 20 lat tam nie mieszkam, całe swoje dorosłe życie spędziłam w Wielkopolsce.

      Usuń
  2. "Służące..." też wciągnęłam błyskawicznie, a potem zostałam trochę w klimacie 20lecia i połknęłam "13 pięter" Springera. Polecam, lektury w pewien sposób się zazębiają i uzupełniają nawet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I widzę, że nicka zjadło. Pisałam to ja - sister.

      Usuń
    2. Dzięki, znajdę to sobie :)

      Usuń