piątek, 5 lipca 2019

ZOO i inne

Zaproponowałam młodzieży wycieczkę do ZOO i ku mojemu zdziwieniu młodzież była nawet chętna. Dawno nie byliśmy w ZOO, i pewnie po tej wycieczce długo już nie będziemy, bo to, co było atrakcyjne dla kilkulatków, na młodzieży nie robi już wrażenia, a ponadto ciągle pytali: czemu te dzieci tak wrzeszczą? czemu one tak biegają i wpadają pod nogi? itp. O tym, że jeszcze parę lat temu sami tacy byli, już nie pamiętają...
Teraz jest tak:
Ja: O, słoń posypuje się piaskiem!
Oni: Yhyyy...
Ja: Zobaczcie, wielbłądzica karmi wielbłądziątko!
Oni: Noooo... 
Brzmi, jakby byli tam za karę, no ale sami się zgodzili! Do niczego nikogo nie zmuszałam!
Pewne poruszenie zauważyłam dopiero przy pawilonach z owadami. Jednakowoż trudno nie być poruszonym na widok pająka ptasznika :)
Swoją drogą, po długim czasie, kiedy nie byliśmy w ZOO, zaszły tam pewne zmiany. Ostatnim razem był już wybieg dla niedźwiedzi, ale teraz jest jeszcze jeden, na którym mieszka miś Baloo, odebrany z cyrku. Strasznie mi żal było tego niedźwiedzia, wyglądał jakby był niespełna rozumu, co chyba jest zrozumiałe po takich przeżyciach... Ale chociaż może dożyć swoich dni w komfortowych warunkach. Są też wilki, a także lisy zabrane z fermy. Oraz lewki z nielegalnej hodowli. Dobrze, że nasze ZOO zajmuje się takimi biedakami, ale przy którymś kolejnym wybiegu naszła mnie refleksja, że niestety największym bydlakiem w przyrodzie jest CZŁOWIEK. Nawiasem mówiąc, w ubiegłym roku w naszym ZOO zdechły dwie żyrafy, nakarmione przez zwiedzających czymś, co im zaszkodziło...

To jest ta karmiąca wielbłądzica.

Niedźwiedzica Cisna, wychowana od maleńkości w naszym ZOO. Można o tym przeczytać tutaj. A tutaj historia misia Baloo, tylko jak ktoś jest wrażliwy na los zwierząt, to nie czytać.


Na poniższym zdjęciu, najważniejsza informacja jest małym drukiem! Popieram w całej rozciągłości!


Pogoda ostatnio bardziej przyjazna, dzisiaj nawet lekko pada! W poniedziałek Madzia jedzie na swój obóz i wygląda na to, że musimy zapakować ciepłe bluzy i długie spodnie, bo wieczory są dosyć chłodne. Dziś też musimy odstawić na miejsce zbiórki rower, bo każdy uczestnik musi mieć swój i one jadą osobnym transportem. 
Wczoraj natomiast robiłam krzywą cukrową i jest to koszmarne badanie. Cały dzień było mi niedobrze i czułam smak tej wody z glukozą. Mam już wyniki i na szczęście nie są złe, mam wysoki poziom startowy - w górnej granicy normy, lub lekko poza - ale cała krzywa mieści się w normie. Insulina w porządku. Ciekawe, co na to moja lekarka, wizytę mam w kolejnym tygodniu.

4 komentarze:

  1. Rozumiem, że zrobiłaś też krzywą insulinową. Bez tego badanie traci sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, insulinową krzywą też mam i też na szczęście jest ok.

      Usuń
    2. To dobrze! To nie masz IO!

      Usuń
  2. To jest rzeczywiście taki ciężki moment, kiedy na tych wyjściach z dziećmi to MY jesteśmy te egzalotowane i poruszone wszystkim. Ja też gwałtownie na wszystko co widzę, reaguję, bo łudzę sie, że i one się zachwycą :)) "Zobaczcie to! Widzieliście kiedyś coś takiego??! Ja chyba nie widziałam!" Chociaż chyba już na 100% widziałam :))

    OdpowiedzUsuń