wtorek, 31 marca 2020

Dzień 20

Niemożliwe - już 20 dni siedzimy w izolacji?!! A jednak!
Melduję, że udało się kupić świeże drożdże, w naszym sklepie sprzedawali z dużego bloku na wagę. Już chyba ze 20 lat albo i dłużej nie widziałam takich drożdży na wagę. Suszone też kupiłam na allegro, ale są jakieś opóźnienia i jeszcze paczki nie dostałam.
Dzisiaj wprowadzono kolejne zakazy, które jak dla mnie są w większości kompletnie kretyńskie, na przykład - trzeba chodzić pojedynczo, ale jak już idziemy razem, to w odległości 2 metrów. No to w końcu pojedynczo, czy razem? I dlaczego jak idę z mężem, mam iść w odległości 2 metrów, skoro w domu normalnie razem przebywamy, a nawet i śpimy?
Jest też zakaz wychodzenia z domu dla osób poniżej 18 lat. Rozumiem, że jeśli obydwoje z mężem się pochorujemy (a nie mam wcale na myśli koronawirusa, bo inne choroby nadal istnieją), to nie mogę wysłać 17-letniego syna po chleb do piekarni, tak? Psa nie mamy, ale gdybyśmy mieli, to dzieciak też z psem nie wyjdzie.
Myślę sobie, że i tak jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo mamy ogród, ale ludzie mieszkający w blokach, w gęstej zabudowie, jak nic będą te zakazy łamać.
Wystarczyłoby po prostu wprowadzić ten stan wyjątkowy i nagle wszystkie problemy skończyłyby się jak ręką odjął. Ale nie... nie można, bo przecież WYBORY! Ciekawe, kto te wybory zorganizuje i kto na nie pójdzie. Myślę, że na pewno ich nie będzie mimo wszystko, ale przecież zawsze można trochę ludzi podenerwować, czyż nie???
Pan Mąż denerwuje się najbardziej perspektywą tego, że będzie musiał dłużej odsiedzieć na statku, bo teraz niemożliwe są jakiekolwiek podmiany, nic nie lata, Stany zamknięte do końca kwietnia, i w ogóle nie wiadomo, co z tym dalej będzie. Całe szczęście, że firma niemiecka, co daje jakąś gwarancję stabilności, a handel i transport towarowy na pewno wcześniej czy później ruszy.
Ja z kolei spędzam niezliczone godziny na rozmaitych platformach online, każą pisać nam testy online, zajęcia też najlepiej prowadzić online, a jak widzę, jak to wygląda u Madzi (bo Mikołaj na razie miał tylko 1 lekcję online - z niemieckiego i trwała ona 15 minut), to doskonale widzę, że takie zajęcia muszą być dobrze przygotowane, żeby w ogóle miały sens. Porozmawiać z uczniem czy studentem to można sobie przy innej okazji, a Madzia właśnie dziś rozmawiała, chociaż może to za dużo powiedziane, bo wypowiedziała całe 2 zdania po angielsku (po czym internet jej uciekł i wywaliło ją z lekcji).
Mikołaj większość zadań przerabia sam, póki co nie narzeka, ale z matematyki mają teraz dość łatwy dział (trójkąty), z którym nie ma problemów. Ciekawe, co będzie dalej, jak się zaczną trudniejsze tematy i co okaże się podczas weryfikacji...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz