Mam za sobą pierwszą fryzurę "corona cut", wykonaną na Mikołaju. Na szczęście mam od dawna w domu maszynkę do strzyżenia, bo Pana Męża strzygę regularnie. U niego jest prosto, bo jadę równo jak najkrócej po całej głowie. Mikołaj chodzi do fryzjera, bo ma tych włosów dużo więcej, i ostrzyżony jest modnie, dłużej na czubku, krócej z tyłu i po bokach. Musiałam trochę ten kształt zachować i było to dość trudne wyzwanie, ale na szczęście mam nakładkę na maszynkę do dłuższych włosów i do brody, więc udało się i nawet nie wyszło źle. Najtrudniejsze jest stopniowanie, ale jakoś wyszło, a na szczęście Mikołaj nie musi "chwilowo" pokazywać się publicznie.
Święta też minęły spokojnie. W sobotę i niedzielę była piękna pogoda, więc siedzieliśmy cały dzień na słońcu i nawet się trochę opaliłam. Od poniedziałku jest chłodniej, więc znowu zalegamy w domu. Robimy z Madzią regularnie ćwiczenia z Blogilates, ja czasami dodaję bieżnię, panowie głównie korzystają z bieżni. Bardzo czekamy na otwarcie lasów, zapowiadane na poniedziałek. Od razu w poniedziałek zakładam szalik na twarz i lecę na moją ulubioną 6-kilometrową rundkę.
Czytanie idzie jakoś oporniej niż zwykle i jak dowiaduję się z różnych blogów, nie tylko ja mam taki problem. Zresztą w końcu ile można czytać, nieraz pod koniec dnia bolą mnie oczy i mam wrażenie, że nie przeczytam już ani literki. Natomiast dziś rano przyszło mi do głowy, że nigdy w dorosłym życiu nie byłam aż tak wyspana - poza wakacjami, oczywiście - a zanosi się na to, że do pracy i szkoły nie wrócimy, tak więc nie przypominam sobie ani jednego okresu dłuższego niż 2 miesiące, kiedy regularnie mogłabym wstawać między 8 a 9.
Może jakoś to wszystko się ułoży z czasem... abyśmy tylko zdrowi byli.
Kilka migawek okołoświątecznych... dużo nie mam, bo w Wielką Sobotę telefon spadł mi z bieżni na podłogę i umarł. Jest teraz w naprawie, a ja korzystam ze starego strupla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz