piątek, 17 kwietnia 2020

Dzień 37

Wczoraj w trakcie prysznica nagle skończyła mi się ciepła woda i po inspekcji instalacji okazało się, że cieknie zawór w piecu CO. Jakiś wyciek z instalacji podejrzewaliśmy już od pewnego czasu, bo ciśnienie wody co jakiś czas spadało i trzeba było dolewać do systemu. Pierwsze 'UFF' dotyczyło tego, że dobrze, że to zawór, bo Pan Mąż podejrzewał, że rozszczelniła się instalacja ogrzewania podłogowego w łazience, a to byłaby katastrofa. Zaraz potem jednak okazało się, że cieknie więcej i więcej, więc mieliśmy jeszcze wieczorem akcję układania szmat naokoło pieca, żeby w kotłowni nie powstało jezioro (i do tego dokładnie naokoło kocich kuwet), a dziś od rana PM dzwonił do instalatora. Instalator obiecał być dziś po południu, ale oczywiście zadzwonił, że nie dojedzie, toteż do jutra zostaliśmy zdani na zimną wodę i brak ogrzewania. Dobrze, że akurat jest w miarę ciepło, no ale zimna woda oznacza, że umyć trzeba się w warunkach polowych. Dla nas dorosłych to akurat nic strasznego - ja jeszcze na studiach wynajmowałam pokój z piecami i zimną wodą - chociaż oczywiście lepiej tę ciepłą wodę mieć, ale dla młodzieży to już są warunki niemal urągające człowieczeństwu :)
Miejmy nadzieję, że to naprawdę będzie tylko zawór i że uda się to naprawić, bo jest też opcja, że mogła paść większa część w piecu i wtedy to już czeka nas wymiana całego pieca, a to na pewno w obecnych warunkach nie potrwa zbyt krótko! Że o kosztach już nie wspomnę...
Instalatorzy jak widać pracują normalnie, dzięki Bogu. Okazuje się, że osteopaci też, bo Panu Mężowi po krótkim okresie poprawy znowu się pogorszyło i postanowił umówić się na nastawianie, bez większych nadziei, ale otóż właśnie osteopata przyjmuje pacjentów i wizyta jest nawet dość szybko. Działa też naprawa telefonów, dziś dostałam mój telefon z powrotem i jest jak nowy. Nie działa natomiast Urząd Skarbowy. Potrzebowaliśmy jedno zaświadczenie dla niemieckiego urzędu i kilka dni to trwało, żeby w ogóle się z polskim urzędem skontaktować. Wszelkie informacje na stronie internetowej poukrywane są tak dokładnie, że trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby je odnaleźć. O tym, jak działa ePuap, to też lepiej pomilczeć... W końcu okazało się, że trzeba wypełnić wniosek i wrzucić go do urny przed urzędem, a zaświadczenie ma zwrotnie przyjść pocztą (ciekawe, kiedy...).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz