niedziela, 26 kwietnia 2020

Dzień 47

No i już, Pan Mąż znajduje się właśnie w samolocie Delta Airlines nad Atlantykiem.
Kilka ostatnich dni było dosyć nerwowych, bo trzeba było dograć wszystkie szczegóły, transport do Niemiec, załatwianie leków na dłuższy czas, maseczki z rękawiczkami na zapas, i tak dalej.
Transport ostatecznie udało się załatwić w firmie transportowej, która normalnie jeździ do Berlina na lotnisko. Nadal jeździ, tylko w pojeździe znajduje się tylko kierowca i jedna osoba, a nie na przykład 15. Taka przyjemność kosztuje 1500 peelenów, ale skoro firma płaci... Kierowcy zawodowi zwolnieni są z obowiązku kwarantanny.
Na lotnisku w Berlinie było jakieś drobne zamieszanie z biletami, ale wszystko się udało i PM wsiadł do samolotu do Amsterdamu. Podróżowali głównie marynarze i samolot obłożony był jakoś w połowie, tak więc nikt na nikogo specjalnie nie dmuchał. Samolot do Stanów z kolei to już w ogóle luksus, PM ma miejsce leżące, bo nikt naokoło nie siedzi, a do tego internet na pokładzie, więc tak to można podróżować.
Ciekawe, czy na lotniskach w USA będą jakieś procedury sprawdzające stan zdrowia, bo na razie nic się nie wydarzyło w tej kwestii (PM ma jeszcze jeden samolot z Atlanty do Miami).
Już chyba kiedyś pisałam, że temu co wyjeżdża jest łatwiej, niż temu co zostaje. Nie wiem, czy PM by się z tym zgodził, ale ja mam dzisiaj bardzo smutny i przygnębiający dzień. Bóg jeden raczy wiedzieć, kiedy się znowu zobaczymy. Planowo byłoby w sierpniu, ale co się może jeszcze po drodze wydarzyć, to nie wiadomo. Podwójnie trudne jest takie rozstanie w dobie koronawirusa...
W ramach poprawiania sobie nastroju, wysiałam sobie dziś astry i cynie na rozsadę. Jeśli wyrośnie mi chociaż jedna dziesiąta z tego, co już wysiałam i co jeszcze mam do wysiania, to będzie super. Niewątpliwym plusem bycia w domu jest to, że mam wreszcie czas zająć się ogrodem i mam na tym polu wiele planów, bo skoro już mam ten czas, a i wakacje też zapowiadają się na miejscu, to można trochę się w to pobawić. Wiosną zazwyczaj jestem mocno zajęta i jeśli coś mi się w ogóle udaje w ogrodzie zrobić, to tylko prace kosmetyczne.
Kwitną też pięknie jabłonki i ten widok zawsze działa na mnie kojąco. Wszystko będzie dobrze! Musi być.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz