czwartek, 30 kwietnia 2020

Dzień 51

Dziś okazało się, że u mnie w pracy zajęcia odwołane są do końca maja, tak więc już w tym roku akademickim żadnych normalnych zajęć nie poprowadzę. Jeśli wrócimy w czerwcu, to tylko na egzaminy. Ciekawe, czy szkoły w ogóle wrócą. Pomysł z przywracaniem pracy w przedszkolach chyba się nie przyjął i chyba trudno się dziwić, sama bez noża na gardle dziecka bym do placówki nie posłała. Moja koleżanka, która mieszka w jednej z miejscowości pod Poznaniem, dostała ze swojego przedszkola ankietę dotyczącą pracy rodziców, kto z nich chodzi do pracy, kto pracuje w służbach itd. Na samym końcu ankiety znalazł się dopisek: "Zdalna praca w domu oznacza, że rodzic nie uczęszcza do pracy." Tak, że ten... dobrze wiedzieć, że nie uczęszczam do pracy, a godziny przy komputerze spędzam zapewne dlatego, że lubię ;)
Zadzwonili dziś do mnie z centrum sportowego z pytaniem, czy Mikołaj chce wrócić na zajęcia tenisowe. Zgodziłam się, bo zajęcia mają odbywać się w grupkach 4-osobowych, na otwartych kortach, a widzę po Mikołaju, że ma już dość siedzenia w domu, zwłaszcza, że ostatnio nauczyciele zasypali ich lekcjami i naprawdę dużo się uczy. Madzia zresztą też, dziś płakała prawie, bo miała trzy lekcje online, sprawdzian z fizyki, tłumaczenie z niemieckiego i jakąś pracę z polskiego do napisania. Chemia sprawia jej dużo problemów, bo pani jakoś kiepsko tłumaczy, a chemii nauczyć się samemu jest ciężko, jeśli się za bardzo nie lubi tego przedmiotu.
Ja dziś lekcji nie mam, mam za to same proste i satysfakcjonujące zajęcia: zrobiłam pranie, przygotowałam ciasto na chleb (jeszcze rośnie), dosypałam ziemi ogrodniczej na grządkę kwiatową, i umyłam szlauchem wszystkie doniczki z tarasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz