piątek, 19 czerwca 2020

Deszczowy piątek

Wczorajsza burza i ulewa nieco mnie zaskoczyła, to znaczy, wiedziałam, że będzie padać, ale nie wiedziałam, że aż tak. Poprzewracały mi się pomidory i musiałam lecieć je podwiązywać w tym deszczu, bo bałam się, że się połamią (są już dwa razy takie jak w którymś z poprzednich wpisów) - wróciłam przemoczona do suchej nitki. Dodatkowo, zapomniałam, że doniczki z rukolą i sałatą nie mają otworów odpływowych i zanim wsunęłam je pod stół, zrobiło się już w nich bajorko z wodą... podobnie jak w jednej hortensji, a hortensje też zaczęły się pokładać pod ciężarem wody i trzeba było powtykać im drabinki i patyczki. 
Pomidory dziś i dla porównania zaraz po posadzeniu (odstęp 9 dni):



Za to gołe ślimaki mają w ogrodzie ucztowanie, oczywiście na moich kwiatkach, bo chwastów przecież nie zeżrą, tylko kwiatki. Nie mogę nigdzie kupić tego naturalnego środka na ślimaki, a chemii nie nasypię, bo mi tam czasami koty wchodzą. Byłam w kilku sklepach ogrodniczych i nigdzie nie było, zamówiłam więc na Allegro i na drugi dzień dostałam telefon, że naturalny ślimakol się skończył, a pieniądze mi zwrócą. Zamówiłam w innym sklepie i czekam, a ślimaki konsumują moje kwiaty i w tym roku pewnie nie będzie astrów. Usuwanie paskud pomaga na krótko, przychodzą nowe :(
Ciągle walczę z egzaminami, ale widać już światełko w tunelu, jestem mniej więcej w jednej trzeciej. Jest to tak męcząca robota, że po zakończeniu takiej sesji jestem totalnie wyprana z jakiegokolwiek myślenia i nawet czytać nie mam siły.
Młodzież zakończyła walkę o oceny, Madzia ma pasek bez żadnego problemu - jedyną czwórkę ma z matematyki, Mikołaj jednak miał trudny start w liceum i po pierwszym semestrze wydawało się, że z paska w tym roku nic nie będzie. Jednak nauczanie zdalne, jakiekolwiek są jego wady, dobrze wpłynęło na Mikołaja oceny, a poza tym Mikołaj przypuścił atak na nauczycieli i kogo mógł, to prosił o możliwość poprawy stopni. Jakoś wyrozumiali ci nauczyciele, wszyscy poproszeni się zgodzili, a ostatecznym akcentem była szóstka z w-fu, która przypieczętowała średnią i Mikołaj wylądował z końcową 4,8 i paskiem na świadectwie.
Powoli ogarniam też sprawy medyczne. Udało mi się wpisać Madzię na szczepienie HPV, finansowane przez powiat, i dziś byłyśmy na pierwszej dawce. Druga dawka w lipcu, a trzecia w październiku (za pamięci, trzeba wpisać do kalendarza). Jutro natomiast wybieram się na badania kardiologiczne. Znajoma znajomej znajomej robi badania do habilitacji i szukała osób po 40, nie ćwiczących wyczynowo, jako grupy kontrolnej, więc zgłosiłam się i będę miała EKG zwykłe i wysiłkowe, echo serca oraz jakieś badania laboratoryjne. Dawno już się powinnam była wybrać do kardiologa, ale mam nadzieję, że jednak wszystko jest w porządku.
Do zrobienia został nam jeszcze dentysta, Mikołaj i ja mieliśmy odbyć wizytę kontrolną w marcu, ale wirus pokrzyżował nam plany i nie byliśmy. Mikołaj ostatnio ukruszył sobie kawałek zęba o widelec, zupełnie nie wiem, jak on to zrobił, ale stało się i tym bardziej trzeba naszą ulubioną panią Agatę odwiedzić. Ciekawe, jak teraz wygląda wizyta stomatologiczna? 

1 komentarz:

  1. ślimaki nie lubią soli i sody. z sodą nie jestem pewna, bo na pewno mrówki jej nie znoszą, ale SÓL na 100% jest przez ślimaki nie lubiana. Ja obsypuję donice solą. Tam gdzie stoją na kostce. Ślimaki włażą cały czas, ale jest ich mnie.

    OdpowiedzUsuń