wtorek, 23 czerwca 2020

Bób i czereśnie

Byłam dziś na ryneczku w pobliskiej miejscowości, teraz jest cudownie, wszystko piękne, świeże i pachnące. Truskawki podobno już się kończą, ale zaczynają tanieć czereśnie, widziałam też pierwsze jagody. Polowałam na świeży szpinak, ale akurat nie było, albo może za późno przyjechałam, bo jakoś nie mogłam dzisiaj się wygrzebać, nikt z nas nie musiał bardzo wcześnie wstawać i w rezultacie podnieśliśmy się dopiero około 9 (lekcje online niby jeszcze są, ale to już tak bardziej pro forma).
Madzia już dawno prosiła o czereśnie, ale u nas w warzywniaku są drogie, po 17 zł. Na ryneczku - 8,50. Kupiłam też bób, kalarepki, ostatnie szparagi i młode ziemniaki. Czemu przez cały rok nie może trwać lato?
Byłam w sobotę na moich badaniach i wyszło, że mam serce jak dzwon, jak na mój wiek nawet w lepszej kondycji niż u przeciętnej osoby. Jeżeli więc odczuwam jakieś dolegliwości, to albo jest to wina nerwów, albo tarczycy, albo jednego i drugiego do spółki. Miałam też badanie składu ciała i wyszło mi, że mam co prawda 3 kg tkanki tłuszczowej za dużo, ale też mięśni mam o 2 kg więcej niż przewiduje norma. 
Jedyne, co wyszło nie za dobrze, to ciśnienie, jest zdecydowanie za wysokie.
Co mnie zdziwiło, to brak maseczek u personelu medycznego. Zajmowało się mną około 10 osób w różnych gabinetach, i żadna z nich nie miała maseczki. Nie zauważyłam też żadnego medyka w maseczce po drodze w szpitalu, jedynie przy wejściu siedzi pani sprawdzająca temperaturę i ona miała cały przepisowy ubiór ochronny, łącznie z kombinezonem. Pacjenci natomiast grzecznie pomykają w maseczkach, ja swoją zdjęłam dopiero na teście wysiłkowym, bo ciężko byłoby męczyć się na bieżni w maseczce. 
Trudno jednak w takiej sytuacji dziwić się, że maseczki nie noszą ludzie w autobusie lub w sklepie. Zastanawia mnie trochę niefrasobliwość lekarzy i pielęgniarek, w końcu oni są najbardziej narażeni, ale może są też najbliżej sedna sprawy i zdają sobie sprawę, że trochę przesadzone jest to zagrożenie...?
Dziś Dzień Taty. Z tej okazji namówiłam młodzież na nakręcenie krótkiego filmiku z życzeniami, ale z nimi gorzej niż z maluchami... Mikołaj znalazł gołego ślimaka i podniósł go z ziemi za pomocą kijka, po czym zaczął gonić Madzię po ogrodzie, z tym ślimakiem na kijku, i Madzia strzeliła potwornego focha, przez co filmik wyszedł średnio, ale mam nadzieję, że Pan Mąż się jednak ucieszył (na razie jeszcze brak odzewu, a PM przebywał ostatnio w Kolumbii).
Na koniec róże - tak mi ostatnio pięknie kwitną.





I koci relaks w niedzielę, oczywiście na stole, ale to jest jedyny stół, po którym mogą chodzić!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz