poniedziałek, 29 czerwca 2020

Wakacje...

Brak mi w tym roku tej uroczystości zakończenia szkoły, ze świadectwami i wyprawą na lody. W obydwu szkołach uroczystości nie było, u Madzi odbyło się wszystko online, a u Mikołaja nie było nic, tylko kilka filmików z przekazem od dyrekcji i nauczycieli zostało umieszczonych na stronie. Odbiór świadectw mają rozpisany na konkretne dni i godziny, i tak wyszło, że obydwoje muszą być w swoich szkołach 30-go, a ja akurat 30-go mam poumawiane egzaminy, bo miesiąc temu nie przyszło mi do głowy, żeby sobie ten dzień zostawić wolny. Mikołaja mogę podrzucić, bo on musi być w szkole po południu, ale Madzia odbierze sobie to świadectwo w sekretariacie przy okazji, jak będziemy kiedyś w pobliżu szkoły. Wierzę Librusowi, że zdała do 8 klasy z wyróżnieniem...
Żeby w pełni poczuć jednak wakacje, muszę pozbyć się studentów, a mam jeszcze 3 dni z sesjami online i 2 dyżury w miejscu pracy. Strasznie długo w tym roku...
Póki co, pierwszy weekend wakacyjny był upalny. W sobotę wybrałyśmy się z Madzią do lasu i nie zabrałyśmy ze sobą nic do picia, do domu dotarłyśmy wysuszone na wiór i prawie odwodnione. W niedzielę w lesie byłam z koleżanką i tu już byłam mądrzejsza, miałam wodę i dało się wytrzymać, chociaż wszystkie ubrania poszły potem do pralki.
Młodzież wysłałam na zbieranie porzeczek i agrestu, ledwo zdążyli przed burzą, ale udało się i dzisiaj właśnie całe popołudnie grzebałam się z tymi owocami. Wyszły mi 4 słoiczki dżemu agrestowego, a porzeczki jeszcze się gotują, później będę jeszcze przecierać je przez sito, bo nie lubimy tych małych pesteczek, a po przetarciu wychodzi taka fajna galaretka. Porzeczek z trzech krzaków wyszło 2,5 kg.



O wyborach nic nie będę pisać, bo mi ciśnienie rośnie, ale dobrze, że mieszkam w takim zakątku kraju, gdzie większość ludzi myśli i głosuje rozsądnie, a nie cieszy się z prezentów darowanych przez władzę z naszych własnych pieniędzy.
Na obniżenie ciśnienia, dziś znalazłam pierwsze mini pomidorki na moich krzakach. Musiałam zrobić im solidne paliki, bo krzaczory porosły straszne i same pod własnym ciężarem się kładą. Moja biała hortensja niestety nie przetrwała zeszłotygodniowych deszczów i umarła, nad czym bardzo ubolewam, bo była naprawdę piękna.


Planujemy jakieś krótkie wypady wakacyjne w podgrupach, ale nic dłuższego, bo nie mam z kim zostawić kotów, a Pan Mąż pewnie wróci dopiero we wrześniu, bo mu się rozkład jazdy zmienił. Będzie też musiał w sierpniu zaliczyć stocznię w Neapolu. Ciekawe, czy będzie mógł w ogóle zejść na ląd, to miałby chociaż namiastkę normalnych wakacji. W tym roku mieliśmy piękne plany; na przełomie lipca i sierpnia mieliśmy ruszyć do Francji. Pierwszy przystanek - Colmar, potem trawers przez całą Francję do Carcassone, gdzie planowaliśmy zostać przez tydzień i pozwiedzać okolice, plus wypad do Andory. Następnie mieliśmy kilka dni nad Loarą i obejrzenie dwóch-trzech zamków, kolejne kilka dni w Normandii, i powrót do domu z noclegiem w Brukseli. Cóż... może uda się za rok? Od wielu lat marzyłam o takiej właśnie podróży...


4 komentarze:

  1. U nas też plany wakacyjne w kompletnej rozsypce. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że może uda się chociaż na chwilę gdzieś pojechać!

      Usuń
  2. Gdyby kiedykolwiek plany doszły do realizacji, pisz! Mam do Colmar 60 km i niezmiennie zapraszam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam taką cichą nadzieję, że może się właśnie spotkamy, ale cóż... A jest tam szansa w Waszej okolicy na jakiś w miarę niedrogi nocleg? Patrzylismy kiedyś na Bookingu na Szwajcarię i było bardzo drogo, a chętnie bysmy się kiedyś wybrali .

      Usuń