środa, 12 sierpnia 2020

Post numer 100!

 Z okazji jubileuszowego postu, zapraszam na pomidorka z uprawy tarasowej, proszę się częstować:

Będę teraz miała kłopot, bo te pomidorki z tarasu, wygrzane na słońcu, są lepsze od słodyczy, i jak tu przerzucić się z powrotem na sklepowe wióry??? Na szczęście na krzakach jest jeszcze sporo owoców i dojrzewają stopniowo, więc co drugi dzień mamy taką właśnie porcję.

Ostatnich kilka dni minęło spokojnie i pracowicie. Mikołaj zdrowiał po swoim zębie (pierwsze trzy dni najgorsze, potem z górki), ja nadganiałam sprawy domowe, tak więc mam sprzątniętą garderobę i spiżarnię, wypolerowane i zaimpregnowane kabiny prysznicowe, oraz odkurzone półki z książkami. W przerwach obieram i suszę jabłka, szału można z tym dostać.

Dzisiaj wybraliśmy się z Mikołajem do Obornik po maliny. Dwa lata temu Pan Mąż wpadł na genialny w swej prostocie pomysł, żeby zamiast kupować maliny po trochu na rynku, zawsze z niepewnością czy będą / nie będzie, znaleźć na OLX kogoś, kto sprzedaje większe ilości. Tak też zrobiliśmy i to faktycznie działa. Dwa lata temu byliśmy po maliny gdzieś pod Gostyniem, a teraz właśnie w Obornikach (tych Wielkopolskich oczywiście). Blisko nie jest, ale i tak wliczając koszt benzyny wychodzi taniej niż kupienie tej samej ilości malin na rynku. 

Wracając z malinami, zatrzymaliśmy się w Obrzycku, żeby zobaczyć zamek. Pamiętam, że będąc "młodom studentkom" byłam tam kiedyś na wycieczce i wspominam ten dzień bardzo błogo, chociaż nic się szczególnego nie wydarzyło. Mam jakieś takie ogólne poczucie, że było miło, chociaż pałacyk nie był wtedy tak zadbany, jak teraz. Widzę na ich stronie, że można sobie tam nawet wynająć apartament lub domek myśliwski :) Całość należy obecnie do UAM, ale pałac został zbudowany w XIX wieku przez rodzinę Raczyńskich.





Jaka rzeka? Warta oczywiście :) Wychodzi na to, że nie możemy się odczepić od Warty.



A to moje maliny, której już zostały przerobione na konfitury. Pachną obłędnie!


2 komentarze: