piątek, 7 sierpnia 2020

Urodziny

Wczoraj Mikołaj skończył 17 lat, kiedy to zleciało???

Solenizant nie wyraził zgody na publikację zdjęcia, więc musi wystarczyć tort, kokosowo-malinowy, miał być na spodzie red velvet, ale okazało się, że mój czerwony barwnik wyprodukował raczej kolor wątróbkowy niż czerwony. Ale ciasto dobre, lekkie i bez laktozy (przepis znalazłam na Moich Wypiekach).

Z okazji urodzin, Mikołaj chciał pojechać na jakiś niecodzienny spacer. Nie chciało mi się jeździć nigdzie dalej, więc wymyśliłam spacer po Łęgach Rogalińskich, chociaż szczerze mówiąc, wydawało mi się to odrobinę nudne - z punktu widzenia młodzieży. Madzia też marudziła, bo już tyle razy byliśmy w Rogalinie, itp., itd. - fakt, w Rogalinie byliśmy wiele razy, ale jeszcze nigdy nie chodziliśmy po Łęgach. Zainspirowały mnie obłędne zdjęcia na lokalnym forum.
No i okazało się, że to miejsce jest tak dziwnie magiczne, że jak dotarliśmy do dębów, to nawet Madzia porzuciła swoją normalną zblazowaną pozę i zaczęła pstrykać zdjęcia, a potem jeszcze narzekała na brak kocyka, bo chętnie posiedziałaby pod dębami. Myślę, że otworzyło jej się tzw. malarskie oko, bo krajobrazy surowe, ale cudne. 
Trzeba kiedyś wybrać się tam jeszcze na sesję o zachodzie słońca!





Jak przeczytałam później, na Łęgach oraz w parku rośnie 1700 dębów, i to jest tylko resztka ogromnego lasu, rosnącego tam wieki temu. Dużo drzew jest już niestety martwych.
Uprażeni na słońcu, dotarliśmy do parku w Rogalinie i w kawiarni przy pałacu zjedliśmy lody. Nie można było oczywiście pominąć trzech dębów rogalińskich, czyli Lecha, Czecha i Rusa. Lech i Rus mają się dobrze, Czech niestety parę lat temu umarł i stoi teraz tylko suchy pień. 

Poniżej od frontu: Rus, Czech, Lech.
Tutaj Lech, też kawałek mu się odłupał.
Kilka ujęć z drogi powrotnej. Może młodzież nie obrazi się za ujęcie od tyłu ;)



Potem krótszą drogą wróciliśmy do samochodu zaparkowanego w wiosce Rogalinek, gdzie stoi mały drewniany kościółek, jak się okazuje, z początku XVIII wieku. 

Ile ciekawych rzeczy można odkryć w promieniu 10 kilometrów od własnego domu :) Summa summarum, dzień był bardzo udany i zakończyliśmy go tortem na tarasie, po czym wypiłam jeszcze lampkę wina za zdrowie Mikołaja. Szkoda, że z Panem Mężem mogłam podzielić się winem tylko wirtualnie...
Dziś rano natomiast byłam z Mikołajem na usunięciu ósemki. Zabieg udał się pomyślnie, nie należy to oczywiście do przyjemności, ale Mikołaj ma teraz tak ładne zęby, że szkoda, aby wypychająca się ósemka namieszała mu w uśmiechu. W życiu bym nie pomyślała, że on będzie miał tak dobre stałe zęby, po wszystkich problemach, jakie miałam z jego mleczakami. W każdym razie, na razie ketonal i zimne okłady trzymają Mikołaja w pionie i mam nadzieję, że dalej też nie będzie żadnych komplikacji. Przez parę dni trzeba też ograniczyć aktywność, ale akurat nadeszły takie temperatury, że z przyjemnością posiedzę w domu i nadgonię różne zaległe roboty domowe (ten spacer na Łęgach dziś już nie byłby możliwy, skończylibyśmy z udarem słonecznym!).



6 komentarzy:

  1. Najlepsze życzenia dla Mikołaja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Żądam spaceru tam, jak przyjadę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego dla Mikołaja! (swoją drogą jak to miło, że nie tylko moje tak się starzeją :D)
    Uściski!
    novembre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) To rzeczywiście przerażające, w jakim tempie oni dorastają...

      Usuń