piątek, 18 grudnia 2020

Projekt

Po długim namyśle i wielu wątpliwościach, wczoraj sfinalizowaliśmy zamówienie na kuchnię. Powinnam się cieszyć, i oczywiście się cieszę, ale jakoś za mało. Wciąż mam wątpliwości, czy dobrze wybraliśmy :( Pewnie muszę poczekać na efekt finalny i mam nadzieję, że wtedy będę wreszcie zadowolona. Oczywiście znowu zupełnie zmieniliśmy układ kolorów, na blaty wzięliśmy jednak laminat, który będzie też pociągnięty na ścianie, i wybraliśmy inne płytki podłogowe, bo tamte byłyby za jasne.
Wizualizacja od projektanta wygląda tak:


Tam, gdzie stoi lodówka i piekarnik, teraz jest wejście do hallu, a patrzymy na kuchnię, stojąc w salonie. Teraz w sumie układ mam podobny, bo nie da się w tej kuchni nic innego wymyślić, ale zamiast wyspy mam stół, no i są te dodatkowe drzwi, a piekarnik znajduje się pod płytą.

Kolorystyka ostatecznie będzie taka:


Na dole płytka podłogowa, ona jest bardziej beżowa niż szara, ale monitory często zniekształcają kolory. Fronty ciemniejsze w kolorze taupe, i ostatecznie jasne blaty. Na wizualizacji wyglądało to lepiej, a poza tym bardziej pasuje do reszty salonu. Myślałam o blacie w drewnie, ale projektant nam to odradził, zresztą ciężko byłoby dobrać blaty do mebli salonowych. No cóż... mam nadzieję, że ostatecznie będę zadowolona z tych wyborów!

Demolka będzie dopiero pod koniec czerwca, bo po pierwsze Pan Mąż musi wrócić ze statku, co pewnie nastąpi na początku maja, a po drugie, ja muszę pozbyć się pracy zdalnej, bo kuchnię mam akurat nad głową i nie wyobrażam sobie, że w czasie pracy będę miała hałasy remontowe. Poza tym przez kilka tygodni będziemy funkcjonować bez kuchni, więc trzeba będzie ciepłe posiłki gotować na kuchence polowej lub na grillu. Lub będziemy chodzić do restauracji, jeśli w ogóle coś będzie otwarte...

Mam już przerwę świąteczną i też mnie to nie cieszy tak, jak myślałam, że będzie mnie cieszyło, ale na pewno mam więcej czasu. Dziś będziemy z dziećmi piec pierniki i może już kupimy choinkę. Mam rozpisany plan działań kuchennych na każdy dzień i to mnie chyba najbardziej kręci, bo mam ochotę sobie popichcić, a nie zawsze jest na to czas. Ostatnio wykonałam kimczi, jeszcze się fermentuje, ale już trochę spróbowaliśmy z ciekawości, i jest faktycznie niezłe! 
A taki banner wisi obok naszej piekarni. Jak wczoraj posłuchałam o wprowadzanych na ferie utrudnieniach, to mam ochotę ryknąć pełną piersią poniższe hasło.... może tylko odrobinę mniej parlamentarnie.



2 komentarze:

  1. Na pewno będzie pięknie i funkcjonalnie. I tego piekarnika Ci zazdroszczę, bo takie umiejscowienie to ogromna wygoda.
    Ja wymieniałam meble kuchenne w ubiegłym roku. Miały być w ciągu miesiąca gotowe. Czekałam trzy miesiące. W tym roku remontowałam dach. Miało trwać tydzień, a trwało miesiąc. Stwierdzam, że najwyraźniej nie potrafię rozmawiać z fachowcami. Dla mnie tego typu sprawy to katorga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tego nie potrafię, toteż Mąż załatwia póki jest w domu. Fachowcy to w ogóle inny rodzaj człowieka, wymaga specjalnego podejścia ;) Co do piekarnika, to też się cieszę, że będzie wyżej. Jak 15 lat temu robiliśmy obecną kuchnię, to projektantka upierała się, że wyżej się nie da. Myślę, że ja też mogłam się uprzeć, bo właśnie wtedy zaczynało to umiejscowienie wchodzić. No ale cóż, człowiek był młody i głupi, a do tego w ciąży.

      Usuń