czwartek, 13 maja 2021

Co za dzień

Dziś był jakiś zwariowany dzień, zmęczył mnie okrutnie i czuję się przeczołgana. Zaczęło się miło, bo czwartek to mój dzień wolny, więc zaczynam go ze spokojem. Po śniadaniu wybrałyśmy się z Madzią do ogrodnika po kwiaty. Postanowiłam zaryzykować i posadzić już pelargonie, chyba przymrozków już nie będzie. Sklepy ogrodnicze to absolutna ruina dla portfela, obiecałam sobie nie szaleć, ale ciężko w obliczu tych wszystkich piękności kwiatowych, a sadzonki w tym roku drogie, może to przez tę ciężką zimę. Dużo mniej jest sprowadzanych z Holandii, podobno przez pandemię, bo Holendrom brakuje rąk do pracy. Ale skoro marzy się piękny taras, to trzeba w niego niestety trochę zainwestować. Samochód ledwo się zamknął, a jestem pewna, że to nie wszystko jeszcze, bo brakuje mi kwiatów na balkon od frontu i trochę dziur muszę pouzupełniać.


Przy okazji podjechałam na ryneczek po warzywa, bo w planach powrót Pana Męża, a on zawsze cieszy się na świeżą zieleninę. I w międzyczasie dostałam wiadomość od PM, że powrót raczej nie dojdzie do skutku, bo władze w Nowym Jorku nie zezwalają na zejście załogi ze statku. Później PM powiedział, że motywują to tym, że w ciągu ostatnich 14 dni statek był poza terytorium USA. No był, ale siłą rzeczy musiał, skoro pływa między Panamą a USA. Koniec końców jest taki, że w firmie PM nikt dziś nie pracuje, bo mają jakieś święto i długi weekend, agent w NY jest do niczego, tak więc kiedy i gdzie PM zejdzie z tego statku, w ogóle nie wiadomo. Jestem strasznie rozczarowana, bo nie dość, że PM siedział tydzień ekstra w Kolumbii w styczniu, to teraz jeszcze ma siedzieć ekstra tydzień (albo dwa), do momentu zmustrowania. Wszystko leci oczywiście z urlopu, bo zmiennik już jest i PM wkrótce przekaże mu obowiązki, a u nas wielkimi krokami zbliża się remont, nie wspominając o terminie na szczepienie. A PM na pewno już jest wykończony i ma naprawdę dość. Piekło i szatani...

W tak zwanym międzyczasie zadzwoniła do mnie księgowa ze szkoły z informacją, że zalegamy z jakąś straszną kwotą za czesne (oczywiście totalny idiotyzm, najwyraźniej kwota się nie zaksięgowała w momencie wygenerowania zestawienia... pozwólcie, że pominę to milczeniem...), Mikołajowi zepsuł się telefon, i na domiar złego zadzwonił do mnie pan od obsługi zdalnej platformy z prośbą, żebym wrzuciła jak najszybciej test na poniedziałek, bo on jutro idzie na urlop i chciałby to przed urlopem załatwić. Tak więc popołudnie spędziłam z rozwianym włosem i po łokcie w ziemi, pomagając Mikołajowi w rozwiązaniu problemu telefonicznego (bateria padła, Mikołaj postanowił kupić nowy telefon, a stary zatrzymać jako awaryjny - wizja dwóch tygodni z telefonem w serwisie najwyraźniej nie przypadła mu do gustu), a potem pisałam ten test na poniedziałek i mam nadzieję, że nie będzie w nim żadnych baboli. Kwiaty mogłabym oczywiście sadzić jutro, ale ma padać deszcz, a ja mam przez pół dnia zajęcia. Koniec końców wszystko się jednak udało, kwiaty ogarnięte, telefon kupiony, test wysłany, problem księgowy mam nadzieję załatwiony, i tylko kwestia mężowa nie doczekała się pozytywnego rozstrzygnięcia. 

Ale nic to. Oto najlepszy ogrodnik świata, wszystko musiał obejrzeć i powąchać, inaczej się nie liczy.


Jedna z jabłonek postanowiła zakwitnąć, dwie pozostałe odpoczywają po ubiegłorocznych obfitych plonach. Kwitnie też śliwa, i ciekawe czy wreszcie doczekamy się owoców.

A taką kompozycję ustawiła Madzia na tarasie.


Do pergolek kupiłam sundavillę i bluszcz, dobrałam też jeszcze jeden klematis, i zobaczymy, jak to dalej się rozwinie. Mam nadzieję, że chociaż trochę uda nam się odseparować od życia sąsiedzkiego (na poniższym zdjęciu widać, jak blisko stoi dom sąsiadów, chociaż my zazwyczaj siedzimy po drugiej stronie tarasu - przy tych wrzeszczących dzieciach - tak źle, i tak niedobrze). Na razie jest łyso, ale mam nadzieję, że za jakiś czas trochę obrośniemy w liście.


1 komentarz:

  1. To czerwone czyli dipladenia rośnie jak szalone! Rozrośnie Ci się pięknie, już to widzę :). Trzymam kciuki za PM, wczoraj było Wniebowstąpienie (właśnie świętujemy długi weekend), rzeczywiście wszystko zamarło i do poniedziałku nie ruszy. Oby wtedy się wszystko wyjaśniło.

    OdpowiedzUsuń