Dziś ostatecznie pożegnaliśmy starą kuchnię. Od wczoraj trwało wielkie pakowanie, przy okazji powyrzucałam mnóstwo staroci - człowiek chcąc nie chcąc strasznie obrasta w rzeczy. Centrum dowodzenia mamy teraz w garażu i jest mnóstwo zamieszania, bo nie wiadomo gdzie są różne potrzebne akurat przedmioty. Mam na szczęście dwie lodówki, ta na dole zawsze miała funkcję zapasową, ale teraz bardzo się przydaje i nie trzeba ciągle latać z góry na dół.
Kuchnia przed demolką - w pakiecie z kotem - i oczywiście ze zwyczajnym bordello.
I po demolce - jutro będą zrywane płytki, więc będzie brudno i głośno.
Dziś ustaliliśmy też z panem Michałem położenie instalacji elektrycznej. Mamy w domu niezły prądowy węzeł gordyjski, piekarnik razem z suszarką wywala korki i pan Michał starał się dojść, o co w tym chodzi. Teoretycznie przełączył obwody, ale już po jego wyjściu okazało się, że nie mamy prądu w gniazdkach w dwóch pokojach na dole, które tajemniczo okazały się być na tym samym obwodzie, co pralnia. Jutro więc czeka nas ciąg dalszy.
Kot Filip wpadł w depresję i nie chce jeść - może przy okazji trochę schudnie, ale mimo wszystko trochę nas to martwi. Ja większość dnia przesiedziałam w ogrodzie, a Pan Mąż namachał się nieźle przy rozwalaniu szafek, bo przypadła mu rola pomagiera.
A tak kwitnie kozłek lekarski, czyli waleriana. Do tego pięknie pachnie. A clematis rozwija się dalej.
Co będziesz kłaść na podłogę??? Jakie meble zamawiasz?
OdpowiedzUsuńKasiu, będziemy kłaść nowe płytki. Zobacz na tę notkę z grudnia:
OdpowiedzUsuńhttps://nowamarynarka.blogspot.com/2020/12/projekt.html