niedziela, 4 lipca 2021

Lawendowe pole i odrobina Wielkopolski

Na lawendowe pole wybierałam się już od kilku dni, ale zawsze coś wchodziło w paradę, albo deszcz, albo remont, albo jakaś szczepionka (Madzia jest już po drugiej dawce Pfizera!). W końcu udało nam się zebrać dzisiaj i okazało się, że średnio licząc połowa Poznania wpadła na ten sam pomysł. Miałam rację, chcąc zaplanować wycieczkę na środek tygodnia. Ludzi była chmara i naprawdę trzeba było nagimnastykować się, żeby zrobić jakieś zdjęcie bez żadnych postaci pałętających się na drugim planie. Ale za to lawenda w pełni rozkwitu, zapach obłędny, owady pracują ciężko. Do lodów i sklepu była potężna kolejka, więc darowaliśmy sobie czekanie.




Skoro już byliśmy w tzw. interiorze, postanowiliśmy obejrzeć miejscowości, których jakoś nie było szansy obejrzeć do tej pory. Na pierwszy ogień poszła Września, to takie typowe wielkopolskie miasteczko z ryneczkiem, ładnymi kamieniczkami i ogólnie całe miasto robi wrażenie bardzo wysprzątanego. Do zwiedzania nic ciekawego nie ma. Tuż przy rynku jest muzeum dzieci wrzesińskich, ale nie chciało nam się go zwiedzać (przypomnę, że chodzi o strajk szkolny).

Z Wrześni pojechaliśmy do miejscowości Miłosław, która znana jest z browaru Fortuna. Piwo to akurat niezbyt nam odpowiada, ja za to bardzo lubię cydr miłosławski półwytrawny i tylko taki kupuję. Browar akurat zamknięty był na cztery spusty, żadnego sklepu firmowego ani piwnicy piwnej też nie znaleźliśmy, poszliśmy więc obejrzeć pałac otoczony parkiem. Pałac należał kiedyś do Seweryna Mielżyńskiego, który był działaczem na rzecz walki z germanizacją podczas zaborów. Szczerze przyznam, że nie za wiele wiem na ten temat, ponieważ pochodzę z tzw. Kongresówki i u nas w szkole nie mówiło się zbyt dużo na temat zaboru pruskiego, było tylko o wozie Drzymały i to tyle. Kiedy przyjechałam do Poznania na studia i przez jakiś czas mieszkałam na Łazarzu, dopiero dowiedziałam się, kto to był Mielżyński, Stablewski, Sczaniecka czy Niegolewscy. Zainteresowanym polecam książkę "Marianna i róże", tam jest dużo o historii okolic Poznania podczas zaborów.



W pałacu mieści się teraz szkoła i ośrodek zdrowia, ale miło, że zachował się ogromny park, w którym znajduje się pierwszy na ziemiach polskich pomnik Słowackiego. Jego odsłonięcie w 1899 roku było zresztą wielkim wydarzeniem w tych okolicach i był nawet na nim Henryk Sienkiewicz. 


Po parku spokojnie spacerował sobie bocian, który nic sobie nie robił z ludzi naokoło. Zdjęcie niestety nie wyszło idealnie, za duży zoom.







Z Miłosławia pojechaliśmy do Środy Wielkopolskiej, ale na spacer nie starczyło nam czasu, bo mieliśmy zamówiony stolik w restauracji w Poznaniu i trzeba było już wracać. Tak więc wycieczka zakończyła się miłym akcentem kulinarnym w postaci chinkali i chaczapuri, niestety nie zdążyłam zrobić żadnego zdjęcia, bo za szybko zostało pożarte ;)

Wczoraj Pan Mąż z Mikołajem pomalowali naszą sypialnię i wreszcie pozbyłam się tego ciemnego kakao na rzecz orzeźwiającego koloru silver pearl. Jutro PM poprawi jeszcze jakieś niedokładnie pokryte miejsca i mam nadzieję, że będziemy mogli wrócić do spania we własnym łóżku (póki co śpimy na kanapie w pokoju goscinnym). Największa nadzieja na ten tydzień- aby wreszcie zaczął się montaż mebli w kuchni!

2 komentarze:

  1. Jestem bardzo ciekawa Waszej nowej kuchni! Proszę o zdjęcia koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, tez jestem ciekawa tej kuchni, ale na razie jej nie widziałam i nie wiem,kiedy zobaczę, bo jest jakaś potężna obsuwa produkcyjna i jesteśmy w lesie :(

      Usuń