środa, 18 sierpnia 2021

Wakacje część 3

Wenecja

Wenecji na początku w ogóle nie było w planach, bo była zupełnie nie po drodze. Marzyło mi się jednak bardzo, żeby zobaczyć Wenecję, bo ciągle czytam na różnych forach, jak teraz jest tam fajnie bez tych ogromnych tłumów. Bardzo się więc ucieszyłam, kiedy zmieniliśmy plany, bo Wenecję uwielbiam, to jest dla mnie jedno z najpiękniejszych miast na świecie. 

Hotel zarezerwowaliśmy w Mestre, czyli na stałym lądzie. Gdyby ktoś był zainteresowany, to mogę polecić, hotel nazywa się Alveri i jest niedrogi, ale godny polecenia - ma parking, klimatyzowane i dźwiękoszczelne pokoje, przyzwoite śniadanie, a do tego przed hotelem jest przystanek autobusowy do Wenecji. 

Jeśli chodzi o zwiedzanie, to nie robiłam żadnych konkretnych planów. W Wenecji najlepiej jest po prostu szwendać się po zaułkach i podziwiać widoki, i tak jest najlepiej.

 


Poniżej kawiarnia Florian na Placu Świętego Marka. Zajrzeliśmy tylko do środka, bo jednak kawa po 10 euro nas nie zachęciła (wszędzie we Włoszech espresso dostaje się za 1-1,50 euro, capuccino 2-2,5 euro).





Turystów jest rzeczywiście mniej. Pod Pałacem Dożów poprzednim razem spacerowały istne hordy. Teraz luzik, pustawo, do Bazyliki Świętego Marka kolejka była może na 15 minut stania (nie weszliśmy, bo nie miałyśmy z Madzią odpowiednich strojów). Myślę, że największą różnicę robi brak Azjatów, przez całą wycieczkę liczyłam ich z ciekawości i naliczyłam może z 10 osób.









Poza głównymi szlakami cisza, spokój, można usiąść i spokojnie wypić Aperol Spritz, i nawet nie jest szczególnie drogo. 






Poniżej księgarnia - Aqua Alta. Wyróżnia się tym, że mieszkają tam koty, które śpią sobie w dowolnych miejscach i nie zwracają uwagi na odwiedzających :)






Z Aqua Alty przyjechał z nami obrazek, który wisi teraz w kuchni nad kocią stołówką. Po prostu nie sposób było oprzeć się tym kotkom :) - i obydwa wyglądają zupełnie jak Filip i Luna.


Wymarzyłam sobie zachód słońca i wieczór nad Canal Grande, ale akurat nadciągnęły chmury burzowe i zachód nie był zbyt spektakularny. Ale i tak było pięknie! Wyjeżdżałam z żalem i myślę, że mieliśmy niepowtarzalną szansę obejrzeć Wenecję w jej prawdziwym kształcie. Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę.




San Marino
Jadąc na południe, zahaczyliśmy jeszcze o San Marino. Było akurat w połowie drogi, a ja miałam cichą nadzieję, że może kupię sobie jeszcze jedną markową torebkę w dobrej cenie ;) Tymczasem okazało się, że korzystne zakupy w San Marino to już przeszłość, w sklepach były tylko jakieś marki z niższej półki. Usiedliśmy w barze na mały posiłek i kelnerka wyjaśniła nam, że tuż przy granicy otworzył się wielki outlet i dlatego w sklepach na starym mieście prawie nic nie zostało. Do outletu zdecydowanie nie chciało nam się jechać, połaziliśmy więc po uliczkach i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nie mam nawet specjalnie ładnych zdjęć.



C.d.n.

2 komentarze:

  1. Wenecja to genialny wybór! Mam od lat wizytę tam poza sezonem, żeby tych tłumów uniknąć, a przecież rzeczywiście takie "poza sezonem" mamy teraz. Wspaniale!!

    OdpowiedzUsuń