środa, 1 września 2021

1 września start!

Szkoła ruszyła i oby trwała jak najdłużej! Młodzież rozjechała się na swoje uroczystości i po raz pierwszy od nie wiem kiedy jestem zupełnie sama w domu, zdążyłam się odzwyczaić od tego uczucia. Pan Mąż wyjechał w poniedziałek rano - musieliśmy wstać o 4.30, żeby zdążyć na samolot. Z wiekiem zrobiło mi się coś takiego, że jeśli wiem, że muszę wstać bardzo wcześnie, to już właściwie całą noc śpię jak zając pod miedzą, nie mogę zasnąć, a jak już zasnę, to ciągle się budzę. Cały poniedziałek miałam więc do niczego, snułam się po domu jak zombie. PM wsiadał na statek w Charleston w Stanach i z tego co widzę na radarach internetowych, chyba już na ten statek wsiadł, bo oczywiście znowu było jakieś opóźnienie (drobne tym razem).


Madzia strasznie przejęta wyruszyła do nowej szkoły, której w ogóle nie zna. Obecnie klasy organizują się na różnych komunikatorach i poznają się jeszcze przed 1 września, ale albo w tej klasie nic się takiego nie wydarzyło, albo Madzia z jakiegoś powodu nie dostała zaproszenia do grupy. Mam nadzieję, że nie jest to zła wróżba... Klasa jest w większości żeńska, na liście było 4 lub 5 chłopców. Chodziłam w liceum do takiej klasy i moje doświadczenie jest takie, że klasy żeńskie są kiepsko zorganizowane i słabo tam z integracją. Obecność większej liczby facetów dobrze działa na dziewczyny, bo chcą w męskich oczach lepiej wypaść. W klasie bez mężczyzn tworzą się pary i niewielkie grupy, ale na wyższym poziomie nic się nie dzieje. Oby to nie był taki właśnie przypadek.


Jeśli chodzi o plan, Madzia jest zadowolona, bo ma lekcje przeważnie na drugą zmianę, ja jestem zadowolona mniej, bo spodziewam się potencjalnych problemów. Fakt, że nie ma ani razu lekcji na 8 i nie musi wstawać o 6, ale za to jest w szkole do 16, a dwa razy w tygodniu nawet do 17. Zanim wróci do domu, będzie 18.30 i jak tu w ogóle mieć jeszcze cokolwiek z popołudnia? Ale ona na razie cieszy się, że będzie mogła pospać do 8. Zobaczymy, może akurat będzie jej to pasowało. Jeśli w drugiej klasie będzie musiała dojechać na 7.10 (a są takie lekcje w tej szkole...), to będzie dla niej jakiś koszmar. U Mikołaja w kwestii planu jest lepiej, dwa razy na 8, pozostałe dni nieco później, i kończy też o normalnych godzinach. Mikołaj też wydawał się przejęty, ale raczej faktem, że zaczyna klasę maturalną i musi powoli zastanawiać się, co chce ze swoim życiem dalej zrobić.


A ja jeszcze do końca tygodnia mam urlop, ale wkrótce pewnie zaczną się wiadomości z pracy i już mi skóra cierpnie na myśl, co też moje szefowe w tym roku wymyślą. Nie mam jeszcze żadnych oficjalnych informacji na temat tego, jak będzie wyglądała praca od października, ale nieoficjalnie mówi się, że wszystko oprócz wykładów ma być stacjonarnie. Ciekawe, na jak długo... Na razie miałam tylko drobne przecieki dotyczące planów i mam tylko nadzieję, że to były tylko przymiarki, bo w jednej z opcji musiałabym przez cały semestr letni mieć zajęcia w środy od 8 do 11, a potem przerwa 7-godzinna i kolejne zajęcia w godzinach 18-21. Zastanawiam się nad dwoma rzeczami, a mianowicie, kto zwróci mi koszt dojazdu do domu i z powrotem dwa razy dziennie (w jedną stronę 20 km), oraz co za geniusz wymyślił, że można efektywnie uczyć się do godziny 21. Powiedziałam szefowej, że ja w takim razie oddaję te feralne grupy, bo nie zamierzam zgadzać się na taki plan, ale usłyszałam, że to właśnie tylko przymiarki, więc zobaczymy, jaką bombę ostatecznie mi podłożą. 

Tymczasem jednak cieszę się wolnymi dniami, zaraz ruszam z prasowaniem, chociaż strasznie mi się nie chce i najchętniej poczytałabym książkę, ale cóż, książka musi poczekać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz