Jesień w pełni. Wczoraj, zamiast mojego regularnego spaceru, poszłam posprzątać w ogrodzie. Spadające liście w gruncie rzeczy mi nie przeszkadzają, ale zaczęły spadać orzechy i tym trzeba było się zająć. Grabiąc liście, przyszło mi do głowy, że orzech włoski to strasznie denerwujące drzewo. U nas specjalnie nie ma amatorów na orzechy, zwłaszcza, że ta odmiana ma strasznie twardą skorupę i trzeba się mocno nałupać, żeby się dobrać do środka. Liście z orzecha trzeba zgrabiać, bo drzewo jest potężne i jest ich dużo, a na domiar złego nie nadają się na kompost i muszą być składowane osobno. Tak więc trochę się namachałam, ale orzechów na szczęście nie ma zbyt wiele w tym roku, więc nie będę miała specjalnego kłopotu, co z nimi zrobić. Zawsze jest opcja dokarmiania misiów w zoo...
niedziela, 10 października 2021
Niedzielnik
Od sąsiada przeszło do nas winogrono. My też mamy swoje, ale nasze są zielone i skórzaste, a te od sąsiada są nawet całkiem smaczne.
Nota bene, od jutra możemy rejestrować się na trzecią dawkę plus możemy też zaszczepić się przeciwko grypie. Na grypę chyba się zaszczepię, ale co do boostera jeszcze się waham.
Cały ubiegły tydzień byłam myślami w Młodej Polsce, bo czytałam przewspaniałą książkę "Panny z Wesela" Moniki Śliwińskiej. "Wesele" uwielbiam, to jest jeden z najgenialniejszych tekstów literatury polskiej, i czy nie wydaje się wam, że nadal jest aktualny? Jak to tam było z tym złotym rogiem...? Ja mam wrażenie, że znowu ostał nam się ino sznur...
W każdym razie, pamiętałam ze szkoły, że "Wesele" oparte było na faktach, ale dzięki książce pani Śliwińskiej postacie literackie stają się prawdziwe. Niesamowite jest popatrzeć na twarz Panny Młodej lub Gospodyni, Czepca czy Widma. Plus ten artystyczno-mieszczański klimat Krakowa z początku XX wieku, który dobrze pamiętam choćby z "Marii i Magdaleny". Coś wspaniałego! Książkę przeczytałam jednym tchem i zaraz zamówiłam sobie dwie inne książki tej autorki, "Muzy Młodej Polski" oraz biografię Wyspiańskiego.
No i rzecz, której nie mogę przeżyć, a mianowicie będąc w Krakowie, nie pojechałam zwiedzić Rydlówki!!! PORAŻKA. Nawet mi ta Rydlówka nigdzie nie mignęła w żadnym z przewodników, może wtedy coś by mi zaświtało. Trzeba więc będzie jeszcze raz się do Krakowa wybrać i chyba też musiałabym zahaczyć o Muzeum Narodowe, żeby porządnie przyjrzeć się obrazom twórców wspomnianych w tekście.
Jutro poniedziałek i jakiś geniusz z dziekanatu wymyślił nam zajęcia o 7.30, więc to w sumie dobrze, że odbędą się online, ale zapewne ani ja, ani studenci nie będą w pełni formy intelektualnej. Na razie jednak mam plan cieszyć się piękną niedzielą! W następny weekend planowaliśmy wycieczkę w góry, ale ma padać deszcz ze śniegiem, więc wyjazd odwołałam. Może uda się chociaż na grzyby...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz