poniedziałek, 4 października 2021

Warszawski weekend

Weekend to był krótki, acz intensywny. Pogoda rzeczywiście dopisała, chociaż w sobotę rano w Poznaniu było piękne słońce i błękitne niebo, a tuż za Łodzią zachmurzyło się i w Warszawie też przywitały nas chmury. Na szczęście potem wyjrzało słońce. Zaczęłyśmy od spacerku z Bielan przez Żoliborz na Muranów, gdzie miałyśmy umówioną wizytę w salonie tatuażu i piercingu. Jak się bowiem dowiedziałam, teraz jest trendy przekłuwanie uszu u piercerki, a nie u kosmetyczki, tak jak było kiedyś. Madzia zaliczyła lekki szok, bo Sister powiedziała jej, że w ramach urodzin dostanie w prezencie tatuaż... Madzia o tatuażu marzy, oczywiście niedobrzy starzy sprzeciwiają się, no i niestety to była ściema, nie tatuaż, tylko przekłuwanie uszu. Ale i to ją ucieszyło, bo kolczyków nazbierała już pełno, a jakoś nie było kiedy tych dziurek wykonać. Zabieg był szybki i bezbolesny, ale zaraz potem panna zaliczyła prawie omdlenie - to chyba przez emocje, połączone z dłuższym spacerem i niewielkim śniadaniem. Na szczęście zaraz jej przeszło, i w ramach podniesienia sobie poziomu cukru poszłyśmy na kawę i ciacho.

Zalecenia dotyczące higieny przekłutych uszu dostałyśmy bardzo długie, ale myślę, że trochę na wyrost, bo to w końcu tylko płatek, a taka piercerka przekłuwa przecież inne, bardziej wrażliwe miejsca, które goją się na pewno gorzej i dłużej bolą. Przemywać trzeba wodą morską, robić okłady z szałwii, przez tydzień nie ćwiczyć, i przez około dwa miesiące uważać na włosy, żeby nie zaczepiać kolczyków (w cenie zabiegu były kolczyki z tytanu, które trzeba nosić aż do wygojenia). Madzia jest jednak tak zadowolona, że nic jej nie przeszkadza. Zbiór kolczyków powiększyła jeszcze o kilka par wycyganionych od Sister i już widzę, jak będzie się w nie stroić.

Potem poszłyśmy na bardzo długi spacer po Łazienkach, pięknie było!






W ramach urodzin Madzia zażyczyła sobie pójścia do restauracji gruzińskiej, co nas nieco zaskoczyło, bo ona zawsze chce chodzić na dania koreańskie lub japońskie, ale jak dla mnie, Gruzja jak najbardziej może być. Tak więc spędziłyśmy bardzo miły wieczór w restauracji U Tato.

Na niedzielę miałyśmy bardziej ambitne plany, ale jakoś za długo pospałyśmy i udał nam się tylko spacer po Bielanach wraz z podziwianiem murali z Krystyną Sienkiewicz i Korą.



Te dwa murale znajdują się na tym samym bloku przy ulicy Żeromskiego, ponieważ obie panie mieszkały w okolicy, bodajże na ulicy Płatniczej, która wcale nie wygląda jak ulica w Warszawie - bardziej jak w jakimś małym miasteczku na prowincji.


A w tym domu muszą mieć strasznie dużo pająków z tego winobluszczu!



Taki ładny listek spadł nam na talerz z ciastem, i uznałam, że bardzo dobrze pasuje kolorystycznie do mojego swetra.

A dziś mam ostatni wolny poniedziałek, od następnego zaczynają się zajęcia. Mam też zajęcia jutro i w środę. W tym semestrze i tak jest dobrze, bo kosztem pracy popołudniami udało mi się zachować wolny czwartek i piątek - od lutego niestety dojdą mi piątki i tym samym stracę możliwość pojechania gdzieś na dłuższy weekend. Na razie jednak cieszę się tym, co jest - czterodniowy weekend, kto ma tak dobrze? ;)

2 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego młodej z okazji urodzin!
    Kiedy te dzieci rosną (i przestają być dziećmi), to ja nie wiem.
    Piękne zdjęcia i na pewno miłe wspomnienia będzie miała Madzia z tego weekendu.
    Uściski jesienne!
    novembre

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo w imieniu młodej! Rosną rzeczywiście strasznie szybko... zaraz zaczną się wyprowadzać z domu :(
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń