czwartek, 30 czerwca 2022

Ostatni dzień czerwca

Dziś w nocy przeszła u nas potężna burza, która nas obudziła i przez to wszyscy jesteśmy dzisiaj niewyspani i w nienajlepszych humorach. Do tego wstałam z okropnym nerwobólem w okolicach prawego barku. Pan Mąż nakleił mi chiński plaster rozgrzewający, który o dziwo trochę pomógł, jakieś resztki tego nerwobólu mam jeszcze na szyi, ale mam nadzieję, że może to jakoś przejdzie. Teraz PM pakuje walizkę na jutrzejszy wyjazd i staram się trzymać z daleka, bo nienawidzę tego akurat pakowania (zresztą PM też). Pobyt w domu przedłużył się PM o dwa kolejne dni, ale jutro już nie ma wyjścia i musi jechać.


Mamy już zainstalowane panele fotowoltaiczne na dachu i wykonaną całą instalację. Zupełnie nie wiem, o co w tym chodzi, nie rozumiem prądu elektrycznego i odrobinę mnie cały ten temat przeraża. Wiem, w jaki sposób instalację włączyć i wyłączyć, i mam nadzieję, że tyle mi wystarczy. Oczywiście jest do tego odpowiednia aplikacja i mam wrażenie, że teraz aplikacje są już dosłownie na wszystko... Na razie jeszcze nie produkujemy prądu, bo musimy poczekać, aż odbierze całość Zakład Energetyczny i zmieni nam liczniki. Mają na to około miesiąca i słyszymy różne rzeczy, u niektórych są szybciej, a inni czekają nawet dłużej niż ten wyznaczony miesiąc. Mogliby przyjść jak najprędzej, bo słońca nie brakuje i można by już własny prąd produkować. Ciekawostką jest to, czego nie wiedziałam wcześniej, że tak naprawdę oszczędzamy na rachunkach, ale podczas awarii sieci energetycznej panele też są bezużyteczne. Żeby gromadzić swoją własną energię, musielibyśmy mieć jeszcze coś, co nazywa się magazynem energii i o takiej inwestycji być może trzeba będzie pomyśleć, ale najpierw zobaczymy, jak to wszystko działa w rzeczywistości i jakie ilości prądu będą wytwarzane. Panu Mężowi marzy się pompa ciepła, ale to już jest ogromny koszt i na razie pozostaje to poza naszym zasięgiem.

Tak to wygląda na dachu - zdjęcie robił Pan Mąż, a ja na szczęście nie musiałam tam wchodzić.

Mikołaj zmaga się z rekrutacją na studia. Nie sądziłam, że będzie to dla niego takie trudne! - a ma potężny problem z podjęciem decyzji. Kierunki politechniczne są dla niego praktycznie nie do odróżnienia, na pewno wie, że nie pójdzie na informatykę ani żadne kierunki związane z programowaniem, ale co dalej - nie ma pojęcia. Nie potrafi nawet zdecydować, czy woli kierunki politechniczne, czy też może coś związanego z ekonomią. Ręce opadają! Na studia oczywiście iść nie musi, ale do pracy też iść nie chce, więc wybrać coś musi lada dzień i mam tylko nadzieję, że wybierze coś, co nie będzie totalną stratą czasu. Wyniki matury będą podane w najbliższy wtorek, a rekrutacja na polibudzie kończy się następnego dnia. Na Uniwersytecie Ekonomicznym i UAM nieco później.


W sobotę byliśmy na wycieczce nad Jeziorem Chrzypskim, to jest 70 km na zachód od Poznania w kierunku Międzychodu. Bardzo fajne jezioro i szkoda, że tak daleko! Plaża jest niewielka, ale ma dobrą infrastrukturę, woda czysta, a na jeziorze jest kilka wysepek i można popływać sobie rowerem wodnym, co też z radością uczyniliśmy. Na jednej z tych wysepek mieszkają kormorany.





Wczoraj z kolei poszliśmy sobie na sushi - zdjęcia z naszej ulubionej miejscówki poniżej, a w przyszłym tygodniu jadę z Madzią na trzy dni do Krakowa. Spojrzałam przypadkiem na ceny hoteli, z ciekawości, bo zainteresowała mnie wystawa w Centrum Manggha (Koty w sztuce Japonii i zachodu). Poza tym jest nowo otwarte muzeum Wyspiańskiego, no i moja niespełniona wycieczka do Rydlówki! Wracając do ceny hoteli, okazało się, że w Krakowie chyba faktycznie nie dopisali turyści z zachodu, bo ceny szorują po dnie. Za 550 zł znalazłam trzygwiazdkowy hotel na Kazimierzu ze śniadaniem na dwa noclegi! Obniżka wynosi ponad połowę i po normalnych cenach na pewno bym w takim hotelu nie zamieszkała. Pojedziemy pociągiem i przez to koszt wycieczki też będzie niższy - podróż autem w obie strony kosztowałaby dwa razy tyle, co pociągiem i na dwie osoby nie ma to żadnego sensu. 


Moje ulubione to pieczona ryba na słodko w omlecie, ale futomaki z małżami św. Jakuba i z tatarem z tuńczyka też wymiata!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz