poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Sierpień

Sierpień mija powoli, można wręcz powiedzieć, że leniwie. Wakacje w domu mają swoje plusy i minusy. Na pewno cieszy mnie to, że jestem na miejscu i obserwuję na bieżąco moje kwiaty na tarasie, zbieram pomidorki i jeżyny, że mam czas się tym wszystkim nacieszyć i nasycić na nadchodzące długie zimowe miesiące. Z drugiej strony, ciężko się tak do końca wyluzować, bo zawsze jakieś obowiązki czają się na horyzoncie. Jak wstaję rano i mam przed sobą wolny dzień, to jednocześnie dopada mnie myśl, że na pewno jest jakaś robota do wykonania, o której zapomniałam, i może zamiast siedzieć na tarasie i czytać, mogłabym zrobić to czy tamto? Staram się jednak korzystać z metody Pana Męża i odhaczać codziennie jedną czy dwie rzeczy do zrobienia, żeby potem nie przywaliła mnie lawina odkładanych na później spraw.

Clematis odmiany "Blue Cotillon"




Dość dużo czasu zajmują mi roboty kuchenne. Jak już częściowo skończyłam z jabłkami (ciąg dalszy niestety nastąpi...), zaczęły się jeżyny. Nastawiłam nalewkę i zrobiłam kilka słoiczków dżemu, a resztę staram się przerabiać na bieżąco. Na razie mam ciasto czekoladowe z jeżynami, wymyśliłam jeszcze do zrobienia panna cottę z sosem jeżynowym i tartę z jeżynami i bezą. Zrobiłam też 40 słoików ogórków kiszonych, 15 słoików buraczków w occie i kilka słoików sałatki szwedzkiej z ogórków. Miałam jeszcze kolejne pomysły, ale na razie chyba nic więcej mi się nie chce, a poza tym spiżarnia jakoś się nie powiększa i robi się w niej ciasno ;)



Jakiś kudłaty pomidorek udało mi się wyhodować...

Madzia nadrabia życie towarzyskie i ciągle gdzieś chodzi, co mnie cieszy, bo prawie całe ubiegłe lato siedziała w swoim pokoju. Mikołaj chodzi na swojego tenisa, a poza tym ma do ogarnięcia ogród. Po maturze zasugerowaliśmy mu, że może znalazłby sobie na koniec wakacji jakąś pracę, żeby nie siedzieć bezproduktywnie w domu. Okazało się jednak, że opór był potężny, z wielu powodów, więc koniec końców ugięliśmy się i w zamian za to Mikołaj podjął się uporządkować wielką stertę gałęzi, liści i innych odpadów ogrodowych, które mamy za szopą. Zamówiłam kontener na 6 kubików i teraz codziennie Mikołaj przez kilka godzin ładuje te resztki na taczkę i wrzuca do kontenera. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że pod kompostownikiem mieszka u nas ropucha i to dobrze, bo ona zjada ślimaki, pająki i inne owady, więc Mikołaj przy sprzątaniu omija wejście do ropuszej nory. Luna bardzo się tą ropuchą zainteresowała, i mam nadzieję, że nie będzie na nią polować.




Wydaje się to nie do wiary, że już za dwa tygodnie Madzia wraca do szkoły! Gdyby nie to, mielibyśmy przed sobą jeszcze absolutnie wolny wrzesień! Boję się, że w tym roku plan lekcji będzie mocno poranny, i to nam wszystkim da w kość, bo mimo tego, że Madzia rano ogarnia się sama, trzeba będzie wstać i podwieźć ją o jakiejś dzikiej godzinie na stację. Miejmy nadzieję, że nie będzie jednak tak źle...

A tu Jezioro Kociołek w Wielkopolskim Parku Narodowym, zdjęcia z wczorajszego spaceru. Zbierało się na burzę, ale w końcu przeszło bokiem.

A to Jezioro Góreckie j.w.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz