Poza tym ciągle coś się dzieje, rok akademicki rozkręcił się na dobre. Mikołaj zadomawia się na uczelni i zmaga się z analizą matematyczną oraz algebrą liniową, cokolwiek to jest. Myślę, że póki co podoba mu się, chociaż ciężko znosi długie okienka w planie, których trochę ma.
Tydzień temu wybraliśmy się z Madzią na trzy dni do Berlina, bo obiecaliśmy jej jakiś czas temu taki wypad. Madzia zrobiła całą listę muzeów i miejsc, które chciałaby odwiedzić. Niestety nie udało się wejść do Reichstagu, bo akurat był zamknięty, ale za to zwiedziliśmy pałac Charlottenburg, Altes Museum z ekspozycją sztuki greckiej i rzymskiej, oraz dwa kompletne niewypały, czyli muzeum secesji, gdzie secesji nie było wcale, i muzeum sztuki nowoczesnej, gdzie nikt z nas nie zrozumiał nic z wystawy. Akurat odbywał się wtedy festiwal świateł i wieczorem przewalały się miastem potężne tłumy, ale udało nam się załapać na pokazy w Charlottenburgu, w pobliżu którego mieszkaliśmy, i to było całkiem fajne.
Ostatniego dnia pojechaliśmy do Poczdamu, bo nigdy tam nie byliśmy, i okazał się takim cudnym miejscem, że mogę w ciemno rekomendować każdemu. Myślę, że Poczdam zasługuje na osobny wpis, jak się wreszcie pozbieram z chronologią.
W międzyczasie dokończyłam swoje badania i mam wszystkie wyniki idealne z wyjątkiem cukru, więc moja endo przepisała mi metforminę w leku Glucophage na uregulowanie glikemii. Jeszcze nie zaczęłam tego przyjmować, bo trochę się boję skutków ubocznych, ale myślę, że niestety ten moment się zbliża i trzeba będzie zacząć. Trochę mnie to pociesza, że przy okazji może trochę schudnę...
A to jest zdjęcie z krótkiego wypadu na groby do Słupska i do Ustki |
Madzia była z koleżanką na koncercie The Cure w Łodzi i wróciła zachwycona. Ona bardzo lubi muzykę lat 80-tych, Kate Bush słuchała na długo przed tym, zanim znowu zaczęła być modna. Słucha też moich ukochanych Depeszów i mamy bilety na koncert w Warszawie w przyszłym roku. Żeby nie było jednak tak różowo, musieliśmy ostatnio przeprowadzić z nią rozmowę moralizującą, bo okazało się, że małoletnia popala w tajemnicy e-papierosy i to mnie martwi mocno, bo nie wiadomo, co w tym syfie jest, a uzależnić potrafi mocno i szybko. U nas w domu żadnych papierosów nie ma i tolerancji na to też nie będzie. Tak więc karuzela z 'atrakcjami' kręci się ciągle, a zapomniałam napisać, że w weekend jeszcze jedziemy z PM do Warszawy, bo mamy bilety do teatru. PM wyjeżdża około 8 listopada. Ciekawe, co też czeka nas zimą...
Berlin! Piękne miasto. Byliśmy tam tuż przed wyprowadzką z PL. Zamki były piękne, Poczdam powalał na kolana, ale najbardziej pamiętam, że były 42 stopnie i my do tych zamków w pełnym słońcu szliśmy. Drzewa owszem, rosły, ale słońce padało prostopadle i nie dawały grama cienia.
OdpowiedzUsuńByliśmy wtedy bardzo pobożni, zaliczaliśmy wszystkie kościoły po drodze, bo chłodno :) Bez upału to jest pewnie zupełnie inna jakość zwiedzania...!
Oraz widzę, że macie Grumpy Cata na stanie! :D
A propos metforminy, mama moja schudła na niej w nieco ponad rok prawie 30 kilo. Trzymając dietę cukrzycową tak w 80% na moje oko, znaczy na co dzień, ale od święta luzując ;). Ze skutków ubocznych - włosy jej bardzo wypadały.
OdpowiedzUsuńO Curach słyszałam :) Ci ze znajomych co byli, to wszyscy twierdzą, że koncert dekady! Koncerty to chyba rzeczywiście jest żywioł ich pokolenia. Ja chyba aż tak nie chodziłam, a oni ciągle. Może tak pandemię muszą odreagować. W tłumie!
OdpowiedzUsuńMetformina nie jest taka zła jak ją malują. Podobno. :) Berlina zazdroszczę! Muszę się z A. tam wybrać!
OdpowiedzUsuń