wtorek, 28 września 2021

Dziś...

...pamiętny dzień - od 11 marca 2020 roku byłam pierwszy raz normalnie w pracy!

I muszę przyznać, że brakowało mi tego - spotkania w pokoju wykładowców z koleżankami; studentów poszukujących swoich grup; interakcji ze studentami... Człowiek przyzwyczaja się do siedzenia w domu i nawet chwilami nie ma się ochoty nigdzie ruszać, ale jednak stacjonarne zajęcia mają coś w sobie. Pomimo, że po dzisiejszym dniu jestem mocno zmęczona, zajęcia online męczą jednak w inny sposób, taki bardziej nużący. 

Trochę żal, że większość koleżanek nie podziela moich odczuć, im jest dobrze w domu i wolałyby uczyć dalej za pomocą Zooma. Mnie w sumie też jest w domu dobrze - na plus zapisuję możliwość wyjścia na spacer o każdej porze w ciągu dnia w przerwie między zajęciami, a także bardziej regularny tryb życia. Może jednak bardziej jest mi potrzebne socjalizowanie się, niż mi się kiedyś wydawało. Nawet pogawędki ze studentami o wszystkim i niczym są fajne!

Jeśli chodzi o ograniczenia sanitarne - ja mogę być bez maseczki, studenci siedzą w maseczkach cały czas. Maseczkę muszę założyć, zbliżając się do studentów. Cały czas musimy mieć otwarte okna, teraz jest ok, ale zimą będzie ciężko (o ile dotrwamy do zimy). Studentom nie wolno pożyczać sobie przyborów ani korzystać z tych samych książek. Z absurdów - nie wolno im korzystać z telefonów, ale z laptopów i tabletów już tak. Sensu w tym nie ma za grosz... Musimy też wypuszczać ich chwilę wcześniej, żeby przed kolejną grupą porządnie wywietrzyć salę.

Mam nadzieję, że zajęcia stacjonarne zostaną jak najdłużej chociaż na tym jednym wydziale, zawsze to coś. We wtorki zaczynam i kończę o podobnych godzinach co Madzia, więc możemy jeździć razem. Madzia, nawiasem mówiąc, walczy z cyrylicą i chyba lekko żałuje, że nie poszła do klasy z językiem włoskim. Wczoraj pomagałam jej zrobić zadania domowe z rosyjskiego i okazało się, że jeszcze całkiem sporo pamiętam! - jestem z roczników, które rosyjski miały przez cztery lata w szkole podstawowej (oprócz tego, nietypowo jak na koniec lat 80-tych, miałam też przez dwa lata angielski). W liceum miałam już angielski i niemiecki. Oraz cztery lata łaciny :)

Wpis o językach, a zatem jako ilustracja kot Filip, który zapomniał schować języczka.

2 komentarze:

  1. Łucji ten rosyjski się nawet podoba. To jest dobre, jak kolejny jezyk jest w innym alfabecie. Zawsze łatwiej będzie im przeskoczyć na arabski albo koreański ;) Chociaż rzeczywiście to literowanie do jak w pierwszej klasie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że to jest świetne ćwiczenie dla mózgu :)

      Usuń