Właściwie powinnam zatytułować post "Ferie - tura 3", bo teraz właśnie zaczynam przerwę międzysemestralną i przede mną tydzień wolnego. Mamy z Panem Mężem plan na krótki wyjazd bez młodzieży, więc może jeszcze post pod tym tytułem też się jeszcze pojawi. Póki co, cieszę się kilkoma dniami wolności i chociaż mam trochę pracy przy komputerze, to jednak zajęć nie prowadzę. Za to jak później łupnie... to będzie grubo.
W każdym razie, dobrze, że młodzież wraca za tydzień do szkoły, bo jednak siedzenie w domu im nie służy, pomimo braku konieczności wstawania o wczesnych porach.
Wczoraj będąc w Poznaniu wpadliśmy na krótki na Rynek Łazarski, który przeszedł remont i właśnie ostatnio został otwarty. Mam do niego sentyment, bo swego czasu mieszkałam w okolicy. Pracowałam wtedy w liceum, do którego chodzi teraz Mikołaj, tylko że wtedy to liceum mieściło się na Łazarzu, a po tym, jak kościół katolicki odebrał miastu budynek, mieści się juz zupełnie gdzie indziej. Tak czy inaczej, Rynek lubię, mam swoich ulubionych sprzedawców, wiem co kupić u kogo i kto ma najlepsze jajka czy owoce. Rynek prezentował się tak jak na poniższym zdjęciu i fakt, że wymagał remontu, ale ten remont poszedł chyba za daleko, wystarczy popatrzeć na kolejne zdjęcia.
(Źródła: zdjęcie 1, zdjęcie 2). Kolejne są już moje.
Co uderza od razu, to straszna betonoza, metry kwadratowe zabetonowanej powierzchni. Nie wiem, może latem będzie to wyglądało lepiej, jak będzie widać jakieś rośliny, ale na razie przeraża. Betonowa pustynia. Sam fakt wpasowania futurystycznej konstrukcji przypominającej ufo pomiędzy secesyjne kamienice też jest dla mnie kontrowersyjny. Nasza ulubiona Pani, u której kupowaliśmy warzywa, bardzo narzeka. W dachu jest otwór, przez który wpada śnieg i deszcz, a ochronić się plandeką nie można, bo zaraz leci straż miejska z mandatem. Kupcom nie wolno wjeżdżać na targ samochodem i muszą towar dowozić wózkami. Na pawilonach nie wolno wywiesić szyldu, ani rozstawić stolików z towarem. Fakt, że wszystki wygląda porządnie, ale zupełnie znikł dawny folklor łazarski i ten dawny duch tego miejsca już chyba nie wróci. Szkoda, bo było to bardzo klimatyczne miejsce. Oprócz warzyw i owoców, można też było tam kupić różne stare klamoty, ale pchli targ do tego nowego placu już w ogóle nie pasuje. Zobaczymy, co będzie latem... Ja przez pandemię i remont też nauczyłam się już robić zakupy gdzie indziej, więc też nie będę tam jeździć tak często jak kiedyś.
Niestety podobne realizacje są częste w Poznaniu, wystarczy popatrzeć na to, jak wygląda Święty Marcin, a słyszę, że i odnowiony Plac Kolegiacki to też betonowa pustynia. Aktualnie zaczyna się remont płyty Starego Rynku i aż strach się bać, co miasto tam wymyśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz